Ale widzę,że w sprawie kradzieży sami mężczyźni się wypowiadają.Ja z jednej strony rozumiem tą kobitkę,nie wiem,czy panowie zdają sobie sprawę,że za manko w pracy,albo za skradzioną rzecz odpowiada właśnie ta pani własną pensją często.Jeżeli w ciągu miesiąca zostanie skradzione kilka rzeczy na powiedzmy parę stówek,to o te parę stówek pani dostanie mniej wypłaty.Wyobrażacie sobie zasuwać cały miesiąc i nie dostać pensji?Gdyby policja przyjechała wcześniej to klienci nie musieliby tyle czekać.Może podpowiecie,co w takiej sytuacji pani miała zrobić?Nikt tu nie psioczy na złodzieja.Ciekawe czemu?No i co takiego się stało,że ci klienci posiedzieli kilka minut dłużej w sklepie,niż musieli...A jak byłaby awaria np.przesuwanych drzwi,albo windy w jakimś hipermarkecie to też byście oskarżyli o pozbawienie wolności?