Odpowiem Tomaszu z racji zadeklarowanego szacunku. Bo niemożliwe, abyś - jako politolog (jeśli się nie mylę) - nie widział zasadności mojego postulatu o ujawnienie partyjnych odwołań ideowych.
Programy są cenne, lecz mają to do siebie, że pisze się je jako wypadkową dwóch linii: rzeczywistych potrzeb i - przede wszystkim - rozpoznanych oczekiwań społecznych. Tymczasem w bardziej od polskiej doświadczonych, czy wyrobionych demokracjach postawienie na jakąś opcję polityczną z góry określa ramy polityki: zewnętrznej, wewnętrznej, polityk szczegółowych, stosunku do kwestii dyskusyjnych i drażliwych etc.
W Stanach wiadomo - jak nadchodzą demokraci - nadejdzie też rozwodnienie kapitalizmu, większe akcentowanie opiekuńczości państwa, łagodniejsza twarz w polityce zagranicznej, a zarazem większy liberalizm - poszerzanie akceptacji legislacyjnej dla zachowań i postaw rozszerzających katalog utartych norm moralnych (np. większa tolerancja dla aborcji, równouprawnienia związków homoseksualnych i małżeńskich i innych podobnych zagadnień). Przychodzą republikanie - następuje zwrot w przeciwną stronę.
Podobnie jest w Anglii, Niemczech, krajach skandynawskich, Kanadzie i Australii. I wszędzie tam, w uproszczeniu, funkcjonuje następujący mechanizm: kiedy państwo słabnie - górę biorą siły konserwatywno-prawicowe. Kiedy konserwatyzm zaczyna być zbyt ciężki dla dynamiki rozwoju - nadchodzi okres liberalno-demokratyczny. Wiadomo, co po każdej epoce można się spodziewać. A u nas?
U nas wiemy, że każda partia ma jedno odwołanie: TKM, niezależnie od ogłaszanych programów. Opanowanie sfery publicznej za sprawą "swoich ludzi". Na każdym szczeblu "lecą głowy" z zespołu poprzedników. To jedno jest pewne. Reszta to pewniki cząstkowe.
Nic nie umiem powiedzieć (może akurat ja) jakie są odwołania ideowe np. PiS (innych partii również) w sprawach polityki społecznej, rodzinnej, zakresu opiekuńczości państwa, w kwestii kary śmierci, wolności obywatelskich, relacji państwo-jednostka, stosunku do religii i oceny jej miejsca oraz roli w życiu publicznym (nie mylmy z stosunkiem do Kościoła). Nic nie powiem definitywnie o prawdziwych poglądach na aborcję, in vitro, prawa dla związków jednopłciowych, eutanazję itd. Bo powiadam - nie mylmy koniunkturalizmu związanego z podlizywaniem się hierarchom z rzeczywistym fundamentem aksjologicznym.
Tak samo nic nie powiem o teoriach ekonomicznych, o zakresie proporcji państwowe-prywatne, o fundamentach zasad polityki międzynarodowej, o doktrynie państwa i jego konstrukcji, o miejscu prezydenta (tak, wiem, gdyby był nim pan Kaczyński mielibyśmy tendencję do lansowania prezydentury amerykańskiej, ale, że jest pan Komorowski...), o zasadach podziału władz, o miejscu Konstytucji, o stosunku do mniejszości narodowych itd., tak dalej.
Dla mnie jak mi ktoś mówi, że kieruje się "nauką społeczną Kościoła" - to wiem o czym mowi, bo ją znam. Jak ktoś powie, że czerpie z tradycji oświeceniowej - też wiem o co chodzi. Jak ktoś widzi fundament w prądach faszystowskich (nie mylić z nazizmem) - i wtedy wszystko jest jasne. Jak wreszcie prezentuje się odwołania do jakiejś formuły socjalistycznej - nie ma problemu. Znam i marksizm-leninizm (aktualnie Wenezuela), i narodowy socjalizm, nawet zmodyfikowany (FPÖ - Austria, po trosze Francja). A w Polsce: ni pies ni wydra, coś na kształt świdra. Puste nazwy.
Z polityką jest jak z miłością dwojga. Cel (program) wiadomy: chcemy razem żyć, mieć dzieci, rozwijać się i dorabiać. Lecz zanim stworzymy małżeństwo bardzo dokładnie się wypytujemy nawzajem jakie mamy poglądy? Na to, na tamto, jak i dlaczego rozwiązalibyśmy określone sprawy, jak widzimy etykę małżeńską, w tym i seksualną, w co lub w Kogo wierzymy, jak zachowalibyśmy się w różnych sytuacjach i dlaczego? To zwykle potrafimy.
Wybory polityczne też generują pewną formę związku w wymiarze ogólnospołecznym. Wybiera się partnerów i wcale nie chce się kończyć powstałej relacji rozwodem. Żeby trafnie wybrać - trzeba się poznać. Naszą polską biedą jest fakt, że poznawać nie ma czego. Są tylko hasła i programy, których nikt nie wypełnia. Dlaczego? Bo deklaracjom nie towarzyszy fundament w postaci odwołań ideowych.
I dlatego o owe odwołania się upominam.
Również pozdrawiam.