Nie udała się moim zdaniem próba otrzymania współczucia od społeczeństwa po katastrofie w Smoleńsku z 10 kwietnia w postaci głosów w wyborach prezydenckich. Odnoszę też nieodparte wrażenie, że nie udała się w ostatecznym rezultacie próba wdania się w spokojniejszą osobowość Jarosława, tą zbliżoną zachowaniami do byłego prezydenta. Nie udała się w perspektywie końcowego rezultatu, ale umocniła PiS w sondażach i pokazała jak poprawiły się sondaże dla PiSu przed wyborami parlamentarnymi. I to teraz półtoraroczne rządy PO będą wpływały na wzrost lub spadek poparcia dla PiSu. Od nich w większości zależy to z jakiej pozycji wystartuje do następnych wyborów PiS.
Nie bardzo mogę się z tym zgodzić. Nie wyobrażam sobie wyniku Lecha Kaczyńskiego, gdyby nie katastrofa. Czyli inaczej - katastrofa uprzedziła katastrofę. Wprowadzenie śmierci brata do kampanii poprzez kościół, miało ogromne znaczenie dla wyników wyborów. Proszę spojrzeć na rozkład głosów w województwach. Wyraźny podział. Wschód za Kaczyńskim, zachód za Komorowskim. Czyli - odnowa idzie z zachodu
Jarosław Kaczyński wygrał dzięki głosom rolników i ludzi mniej wykształconych. Uważam że gdyby nie presja, Jarosław wykorzystywał by "męczeńską śmierć brata" w każdej wypowiedzi.
A tak nawiasem, nawoływania do wyjawienia całkowitej prawdy o katastrofie mija się z celem.
Za katastrofę i śmierć brata, odpowiada
całkowicie jego brat. Więc powinien być ostrożny z dochodzeniem prawdy.