Myślę, że faktycznie spora część elektoratu PO w tych wyborach zagłosowała nie dlatego, że Komorowski był ich kandydatem tylko dlatego, że głosowali przeciwko Kaczyńskiemu. Ale tak jest w każdych wyborach ! Ponad 20% wyborców to ludzie, którzy w pierwszej turze głosowali na Napieralskiego, Korwina-Mikke, Pawlaka itd. Nie można ich zmuszać do opowiedzenia się za którymś z kandydatów z kilku powodów. Najważniejszy to chyba taki, że poglądy wszystkich kandydatów różniły się w zależności od podejmowanej pod dyskusję sprawy. I to jest normalne w Polsce i w każdym innym demokratycznym kraju.
Tym bardziej cieszy mnie frekwencja. Pokazała, że jednak spora część Polaków, którzy glosowali w I turze na innych kandydatów zdecydowała się poprzeć któregoś z uczestników II tury.
I tu należy się zastanowić. Czy jest sens dzielić ich na tych, którzy poparli z czystym sumieniem Komorowskiego za poglądy i prezencję lub na tych, którzy głosowali nie za Komorowskim a przeciwko Kaczyńskiemu. Można dorabiać sobie różne ideologie.
Najbardziej odpowiednią chyba było by to, że pomimo słodzenia lewicy, deklaracji o wyklęciu ze słownika pojęcia "postkomuniści" i gwałtownej przemiany Jarosława Kaczyńskiego w łagodnego polityka szukającego dialogu zapamiętali go z czasów IV RP jako zupełne przeciwieństwo Lecha Kaczyńskiego. Jako polityka uprawiającego ostrą w argumentach i agresywną politykę, nie dającą gwarancji poczucia stabilności i zgody. Komorowski chyba w tej kwestii prezentuje się o wiele spokojniej.
Obaj kandydaci mają również bogatą politycznie przeszłość i obaj reasumując uprawiali ta politykę w słusznej sprawie. Tym większym błędem jest zarzucanie wyborcom nie patrzenia na historię i dorobek polityczny kandydatów. Ciężko tu ich zróżnicować i poddać ich działania hierarchizacji, bo wiele faktów jest przekłamanych w mediach.
Nie udała się moim zdaniem próba otrzymania współczucia od społeczeństwa po katastrofie w Smoleńsku z 10 kwietnia w postaci głosów w wyborach prezydenckich. Odnoszę też nieodparte wrażenie, że nie udała się w ostatecznym rezultacie próba wdania się w spokojniejszą osobowość Jarosława, tą zbliżoną zachowaniami do byłego prezydenta. Nie udała się w perspektywie końcowego rezultatu, ale umocniła PiS w sondażach i pokazała jak poprawiły się sondaże dla PiSu przed wyborami parlamentarnymi. I to teraz półtoraroczne rządy PO będą wpływały na wzrost lub spadek poparcia dla PiSu. Od nich w większości zależy to z jakiej pozycji wystartuje do następnych wyborów PiS.