Niezwykle rozbudował się ten - początkowo poboczny - wątek. A ile przyniósł bogactwa w postaci dodatkowych źródeł. Sporo zostało ustalone, kilka elementów wymaga doprecyzowania. Przede wszystkim kształt majętności.
"ZenO" pisze nieco wcześniej i wydaje się, że ma rację:
"1. - do 1866 r. w opisywanym miejscu (dosyć jednak rozciągniętym) był tylko skład drewna z jakąś zagrodą i stara leśniczówka,
2. - po 1866 r. Robert Stein buduje w Horst swoje gospodarstwo - brak jednak dokładnej lokalizacji. Świadek Erich Stein - jego wnuk, mógł się urodzić ok. 1911 r. Zapewne dobrze pamiętał miejsce, gdzie się wychował.
3. - po 1902 r. powstaje pałac ( z opisu wynika jednoznacznie, ze to ten w Trzebieradzu) zbudowany przez dr. Wegnera oraz pensjonat "Elsenruh" zbudowany przez Baumanna a później przejęty przez Ackermanna
4. - Klaus-Dieter Gernert uzyskuje informacje (nie podaje źródła), że od 1941 r. w Haffhorst funkcjonuje Gauschule NSV, a w tym samym budynku mógł być wcześniej "Mutterheim". Budynek został nabyty od Eduarda Silbernagla. Gernert nie podaje o jaki budynek chodzi, bo sam tego nie wie. Szuka potwierdzenia uzyskanej informacji.
5. - "Domino" ustala, że w "Gazecie Granicznej" z 1943 r. jest wzmianka o Haffhorst i potwierdza, że jeden z budynków był wykorzystywany przez Gauschule NSV. Informacja ta nie przesądza, który to budynek."
Z powyższego zestawienia wynika, że z analiz można wyeliminować punkt 3, dzieje Elsenruh. To osobna historia. Zacznijmy od punktu 2 - pytanie: co wybudował Robert Stein?
Znów "ZenO", przytoczenie wspomnień Ericha Steina:
"Ze wspomnień Ericha Steina z Drezna (lat 84 w 1995 r.):
W 1886 r. podzielono majątek ziemski Althagen (Brzózki) należący do Krügera.
Część tego majątku - 45 ha ziemi nabył dziadek Ericha - Robert Stein - właściciel restauracji w Brzózkach. Robert Stein wybudował gospodarstwo w Horst."
Czyli na początku był Krüger. I to on miał dość duży majątek, prawdopodobnie z jakąś siedzibą - hofem, pałacykiem. Prawdopodobnie pałacyk istnieje do dziś. To ten niewielki, w proporcji do głównego "pałacu", budynek z lewej strony, patrząc na bramę wjazdową. Gdyby powojenni konserwatorzy mieli lepsze kwalifikacje niż mieli - ten właśnie obiekt wciągnęliby do rejestru zabytków. Bo jest starszy i architektonicznie bardziej wartościowy od pompatycznej wilii dr. Wegnera. Taki zapis utrudniałby jednak wykorzystywanie budynku jako zaplecza kuchenno-stołówkowego, a taką funkcję stary pałacyk pełnił w czasach "Syreny". Zresztą można zaryzykować hipotezę, że podobnie było od chwili wybudowania nowego "pałacu" przez Wegnera.
Ale po co to rozważać? By wyeliminować wszystkie "zbyteczne" budynki. Dla dziadka Ericha, Roberta Steina "pozostał" już tylko jeden obiekt. Haffhorst/Haff - Horst znany ze starej pocztówki. Bo myli stwierdzenie (wieloznaczność pojęć): "Robert Stein wybudował gospodarstwo w Horst". "Gospodarstwo". Zaczynamy szukać zagród, stodół, kur i kaczek. Nie znamy tekstu oryginalnego, ale co mógł wybudować właściciel prosperującej (skoro stać go było na zakup ziemi) restauracji w Brzózkach? No przecież nie gospodarstwo rolne, ale to, co wybudował: hotel - pensjonat.
W jakimś momencie międzywojnia Stein, a raczej jego syn - spadkobierca lub owdowiała matka Ericha, obiektu się pozbywają. Nabywcą jest opisywany Ingenieur Eduard Silbernagel, bo jeśli zestawimy informacje, że to w nabytym (Tak!) od niego obiekcie usytuowano Gauschule, a Gauschule to Haffhorst, a Haffhorst to dzieło Steina - logiczne jest, że Slibernagel musiał ten obiekt posiadać. Sam Silbernagel mieszka lub ma bazę (nieruchomość) w Trzebieży, a inwestuje w ziemię i nieruchomości na pobliskich terenach.
A co się dzieje obok?
Teraz głos mają ustalenia "lukasza_s". Wydaje się, że zarówno odnalezienie sylwetki dr. Wegnera i umieszczenie jej w czasie, jak i wszystkie ustalenia dotyczące jego żony są i trafne, i jedynie możliwe. Doktor, wielka sława, ale i wielkie panisko o utracjuszowskich manierach, wybudował kosztowną rezydencję, przynoszącą koszty, nie przynoszącą dochodu. Dopóki żył - był w stanie ją utrzymywać. Zmarł w 1917, w trakcie I wojny światowej. Nad majętnością zaczęły gromadzić się chmury.
Byłoby całkiem logiczne mniemać, że wdowa po Wegnerze postanowiła spuścić z tonu. Wycofała się do pobliskiej Trzebieży, zajmując jakiś znacznie tańszy w utrzymaniu obiekt. Być może od razu doszło do bezpośredniego porozumienia z sąsiadem z Horstu - Silbernaglem, jakichś umów o dzierżawę pałacu, sprzedaż z klauzulą dożywocia lub czegoś podobnego. Być może również zaczęto rozważać prowadzenie w obiekcie luksusowego pensjonatu lub nawet sanatorium. Stąd może wzięła się jakaś wzmianka w archiwach o pobycie tam oficerów Reichsmarine, z czego konserwator zabytków wyciągnął wniosek, że było to "sanatorium dla oficerów marynarki". Kończyła się I wojna, klęska Niemiec, wielki kryzys, robiono wszystko, by przeżyć.
W każdym razie na pewno po śmierci Marii Wegner (1936) całością zabudowań (majętności) w rejonie Horstu dysponuje Silbernagel. I to on, prawdopodobnie na progu 1941 roku, odsprzedaje wszystko Narodowosocjalistycznej Ludowej Opiece Społecznej. Wtedy powstaje tu (przeniesiona z Koserow lub nowo powołana) Gauschule.
Jak podał Klaus Dieter Gernert - sam Silbernagel miał wyjaśniać swoim sasiadom (z Elsenruh), że odechciało mu sie wszystkiego po śmierci córki, która zmarła po długiej chorobie. [Von Silbernagel erzählen deutsche Nachbarn, die einst in Horst am Haff gewohnt haben, er habe in eine junge Tochter verloren; an ihrer langen Krankheit und ihrem Tod habe er wenig Anteil genommen...]
Czy tak być mogło? Najpewniej tak było. Jeśli Eduard Silbernagel, rzeczywiście, jak twierdzi Klaus Gernert - der übrigens kein Jude war - nie był Żydem (nazwisko jest jakby żydowskie), a pewnie nie był, bo w roku 1941 jedyną formą zapłaty za żydowskie mienie był komin krematorium - zrobił dobry interes. Sprzedał całość, jeśli przeżył wojnę pewnie żył w spokoju do końca lat swoich.
Na zakończenie wyjaśnia się źródło motywów opowieści o żydowskim lekarzu, jego zmarłej córce i porzuceniu wszystkiego w romantycznej scenerii odpłynięcia łodzią po bezkresnym Zalewie.
Lekarz, owszem, jest - dr Wegner. Zmarła córka - też jest, tylko nie jego, a kolejnego właściciela obiektu. Żydowskie pochodzenie - nie ma, jest tylko żydowskie nazwisko. A, że zniknął - no zniknął, bo sprzedał i powstała Gauschule.
Z tych wszystkich wydarzeń niemieccy właściciele Elsenruh, przyjeżdżający do OSW "Brzózki" kilkakrotnie w połowie lat 90. XX wieku i raz w wieku XXI (Boże Narodzenie 2007) ułożyli rzewną historyjkę, najwyraźniej na użytek Polaków. O istnieniu Gauschule nawet się nie zająknęli. Mimo, że jej słuchacze z całą pewnością do nich przychodzili na piwo. O nazistowskich dygnitarzach mieszkających w trakcie wizytacji w wilii też ani wzmianki nie było. Kto wie, może naprawdę bywał tu Hermann Göring?