Kto nie był niech żałuje (a byłem sam).
Matti Ahonen i Rake Tahtinen. Dwóch panów z dalekiej Finlandii, dobrze rozumiejących temat.
Nic dziwnego. Historia o fińskich marynarzach przebywających w obozach na terenie Rzeszy jest bardzo żywa.
W latach '90, ludzie, którzy przeżyli tu traumę, zaczęli masowo mówić. Powstały przynajmniej 2 książki, które nasi goście przywieźli ze sobą.
Historia ta (nie weryfikowałem) wyglądała wg naszych Finów tak: po podpisaniu przez Finlandię pokoju z ZSRS, III Rzesza weszła na statki floty fińskiej na Bałtyku i zaproponowała pływanie pod banderą Niemiec. Skandynawowie odmówili. Zostali internowani w Kilonii i tak zaczęła się gehenna kobiet i meżczyzn, 300 osób.
Ponad setka z nich została osadzona w Haegerwelle:
Tak zapamiętali ten obóz:
Następnie przeniesiono ich do Mścięcina (nie znam okoliczności, ale podobne relacje znajdują się w archiwach IPN, stało się to po bombardowaniu w lutym '45).
To, co zapamiętano najdotkliwiej to "karuzela" na środku filii Stutthofu, na której więźniów wieszano drutem kolczastym, za ręce.
Dziadek naszego Rake przeżył obóz. Na zachodzie (jak tam trafił- niejasne) poddał się Rosjanom. Miał pecha. Na wiele miesięcy trafił do obozu pracy w Leningradzie. Jego ziomkowie, którzy poddali się Amerykanom wrócili do domu szybko. Ci, co wrócili pierwsi, zostali przez władze finskie internowani w obozie, na okres 2 tygodni. Zakazano im mówić o okropnościach, których doznali od Niemców. Wielu, a ocalała garstka, nie mogło się z tym pogodzić. Popełniali samobójstwa. Zmowa milczenia pękła w latach 60-tych, ale dopiero w latach 90-tych, ludzie, którzy dobiegali końca swego życia, postanowili wziąć rozrachunek z przeszłością i zaczęli pisać wspomnienia.
Tytuły traktujące o fińskich marynarzach obojga płci:
Ta pierwsza została napisana przez kobietę. To z z niej właśnie pochodzi szkic obozu w Mścięcinie.
Kobiety w filii Stutthofu "pochodziły" więc nie tylko z Ravensbruck.