Umowa na czas określony to bardzo ciekawa sprawa, zwłaszcza za sprawą tego fragmentu z Kodeksu Pracy:
"Art. 32. § 1. Każda ze stron może rozwiązać za wypowiedzeniem umowę o pracę zawartą na:
1) okres próbny;
2) (uchylony);
3) czas nieokreślony.
§ 2. Rozwiązanie umowy o pracę następuje z upływem okresu wypowiedzenia.
Art. 33. Przy zawieraniu umowy o pracę na czas określony, dłuższy niż 6 miesięcy, strony mogą przewidzieć dopuszczalność wcześniejszego rozwiązania tej umowy za dwutygodniowym wypowiedzeniem."
Jak widać umów o pracę na czas określony KRÓTSZY niż 6 miesięcy rozwiązać się w ogóle nie da za pomocą wypowiedzenia, jedynie porozumienie stron i dyscyplinarka. Przy okresie dłuższym niż 6 miesięcy też nie, jeżeli w umowie nie ma stosownego zapisu.
Na miejscu "zwolnionych" pracowników pierwsze co bym zrobił to upewnił się, że taki zapis w umowie jest, jeśli go brak to migiem do sądu pracy.
Związki raczej nie pomogą, bo i nie mają jak, pracodawca może dowolnie zatrudniać i zwalniać (z poszanowaniem przepisów prawa), z wyjątkiem zwolnień grupowych, a w naszym przypadku oznacza to zwolnienie przynajmniej 30 osób.
Co do samych zwolnień, to wiem, że jest to nieprzyjemne, ale żyjemy w czasach, w których z utratą stanowiska trzeba się liczyć zawsze, nawet jak się ma umowę na czas nieokreślony i 20 lat stażu. Z punktu widzenia przedsiębiorstwa pracownik jest takim samym zasobem jak maszyna produkcyjna (dział zasobów ludzkich, albo ładniej brzmiące Human Resources - HR) i przywiązywanie się do niego nie ma najmniejszego sensu (to działa w obie strony). To ta ciemniejsza strona kapitalizmu, o który tak kiedyś walczyliśmy.