Wracając do tematu brzozy oraz licznych wypowiedzi forumowiczów uzasadniających jej zgubny wpływ na katastrofę TU 154 chciałem przypomnieć wypadek lotniczy, który wydarzył się w 1998 roku we włoskich Dolomitach. Tam samolot o dużo lżejszej konstrukcji przeciął linę stalową (!!!)kolejki górskiej i pilot nawet tego zdarzenia nie zauważył
At 3:26 the flight, code-named Easy 01, limped in leaking fuel and hydraulic fluid. The crew evacuated the plane so quickly that one crew member twisted an ankle leaping to the tarmac.
Aviation mechanics said the jet was seriously damaged in four places.
On the front edge of the right wing, which had evidently sliced through the cables, were two gashes several feet apart, each about six inches deep. Electronic equipment under the wing was sheared off. And serious damage was evident on the tail, caused, investigators believe, when the heavier of the two cables snapped across the tail like a whip.
(...)
''It was a miracle he didn't lose that right wing,'' said a military mechanic who saw the Prowler after it landed. ''It was a miracle he didn't get into a tailspin and crash.''
DEATH IN THE ALPS, The New York Times, 18-02-1998
Rzeczywiście nie zauważyli.
A ten samolocik (Northrop Grumman EA-6B Prowler) to czteroosobowa zaloga, 15,9 m rozpiętość skrzydeł, 15 ton na pusto, prędkość maksymalna powyżej 1000 km/h.
Ps. Tu-154M to 37,5 m rozpiętości skrzydeł, 55 ton na pusto.