A wiecie, że jest na to fajna furtka?
Artykuł 18 Kodeksu Pracy mówi o zakazie dyskryminacji. Radze poczytać całość, bo ma kilka podpunktów.
Jednocześnie orzeczenia Sądu Najwyższego z dni 15 lipca 2011 r. (sygn. I PK 12/11) oraz 26 maja 2011 r. (II PK 304/10) mówią o tym, że pracodawca ma obowiązek udostępnienia pracownikowi na jego żądanie danych dotyczących wynagrodzenia innych pracowników, jeżeli ma to za zadanie przeciwdziałanie dyskryminacji płacowej, a jednocześnie zgłoszenie takiego żądania nie może być podstawą do wyciągnięcia jakichkolwiek konsekwencji wobec pracownika.
Teoretycznie więc każdy z nas może iść do kadr, powiedzieć, że ma podejrzenie, że zarabia mniej niż Kowalski czy Iksiński (albo ogólnie mniej niż inni pracownicy na podobnym stanowisku) i chce zobaczyć czy jest ono słuszne. Jednocześnie zaznacza, że "widełki" płacowe nie mogą być podstawą stwierdzenia, że nie dochodzi do dyskryminacji, więc kadry muszą podać konkretne wartości. Tylko uwaga: udostępnienie danych o zarobkach
KONKRETNYCH osób, które możecie pozyskać tą drogą, podlega ochronie prawnej i przekazanie ich osobom spoza zakładu pracy może być podstawą do dyscyplinarki (ale możecie o nich dyskutować w obrębie innych osób zatrudnionych w zakładzie ;-) )
Tyle teoria, bo pracodawca może powiedzieć "wal się" i jedyne co Wam zostaje to sąd pracy. Zakładacie sprawę o dyskryminację i we wniosku zaznaczacie, że pracodawca jest w posiadaniu odpowiednich danych, ale odmawia ich udostępnienia. Sąd wyda nakaz udostępnienia i gotowe.
Już ponad rok temu postulowałem, żeby Związki Zawodowe przygotowywały cyklicznie (raz na pół roku?) takie zestawienia dla poszczególnych grup (zmianowi, jednozmianowi, z dodatkami, bez dodatków, kobiety, mężczyźni, fizyczni, umysłowi itp.), w ramach walki z dyskryminacją, ale stado się na mnie rzuciło
Wszystko jest w temacie związków zawodowych na tym forum, polecam lekturę, bo odpowiedzi są ciekawe