Dzień dobry
Szanowni Państwu, przekroczyliśmy półmetek naszej akcji na rzecz kupna prezentu świątecznego, czyli papuci dla naszego związkowego intelektulisty.
Tak, proszę Państwa, nasz primus inter pares (pierwszy między równymi) jest tzw. człowiekiem Renesanu, co oznacza, że jego subtelna dusza, wyrafinowany gust artysty oraz pisarki talent predysponują naszego związkowego działacza do tworzenia wiekopomnych dzieł.
Dlaczego nazwaliśmy nasze Słońce zakładu człowiekiem Renesansu? Wszystko wyjaśni się w poniższym tekście.
Skarbonka jest codziennie i systematycznie karmiona. Dbamy o jej zdrowie, bo prezent dla Pierwszego to sprawa honorowa.
W ciągu kolejnych kilku dni akcji zostały przejrzane nowe katalogi z kapciami, ale tym razem pod kątem ich wymowy artystycznej.
Dzisiaj skupimy się na kapciach dla związkowego twórcy, skoncentrujemy się na papuciach dla misjonarza słowa pisanego.
Dzisiejsze propozycje:
1. Model nawiązujący do młodzieńczych lat naszego biuletynowego pisarza
https://buciksklep.pl/pl_PL/p/Smieszne-kapcie-dreex-piekny-mlody-skromny/3213?gclid=Cj0KEQiApqTCBRC-977Hi9Ov8pkBEiQA5B_ipXEAINmxQe8PjGoLAw_p1cqgVONU-KKF-WyuLd4Ncu8aAvzP8P8HAQ2. Model nawiązujący do aspiracji i planów zawodowych Pierwszego
https://buciksklep.pl/pl_PL/p/Smieszne-kapcie-dreex-szef-wszystkich-szefow/3212?gclid=Cj0KEQiApqTCBRC-977Hi9Ov8pkBEiQA5B_ipQH7foA7vDuSSwm-xyaHZyu_BNqAfyv9RMpdh0dMOi0aAoft8P8HAQ3. Model dla obrońcy wolności słowa ze specjalną dedykacją
http://www.allegro.pl/ShowItem2.php?item=5769777669Proszę pamiętać, że cały czas trwa nasza zabawa. Z przedstawionych modeli wybieramy prezent dla naszego artysty.
Z życia zakładu.
Zamiast przedmowy:
Artysta musi umieć przekonywać ludzi o szczerości swoich kłamstw... [Pablo Picasso]
Zapamiętajcie, że za nieszczerość i tchórzostwo zawsze trzeba płacić. Nie wyobrażajcie sobie, że przez całe lata można uprawiać służalczą propagandę na rzecz radzieckiego lub też jakiegokolwiek innego reżimu, a potem powrócić nagle do intelektualnej przyzwoitości. Raz się skurwisz – kurwą zostaniesz. [George Orwell]
Z racji długiego stażu pracy w firmie byłam świadkiem niejednej rozmowy pracowników. Jedna z tych rozmów miała następujący przebieg:
Sylwia: Czy wiecie, że kiedyś byłam członkiem Solidarności?
Jerzy: Nie żartuj! Naprawdę?
Sylwia: Wieki temu... Kiedy jeszcze wierzyłam. W ich ideowość. W ich uczciwość.
Patrycja: Był taki czas. Pamiętam. Też kiedyś im ufałam. Ale to szybko minęło i został kac.
Jerzy: A ja od początku byłem ostrożny w wielbieniu tej całej śmietanki związkowej. Oczywiście, na poziomie swojego podwórka. Co innego tam, na szczycie. Tam byłem za zmianami. Mocno ich wspierałem.
Patrycja: Zgadza się. Tam, gdzie zmieniała się Polska, tam trzeba było powiedzieć komunie stanowcze NIE.
Jerzy: I mówiłem, jak prawie cały naród. Niestety, już kilka lat później, dokładnie trzy lata po upadku komunizmu, nastała nowa władza. Władza związkowych agitatorów, którzy pod pozorem obrony jedności ruchu związkowego zaczęli bawić się w cenzorów. Zaczęli niszczyć fundamenty wolnej Polski: swobodę decyzji, samostanowienia i wolność zrzeszania się w związkach zawodowych.
Zaczęli wypisywać jakieś odezwy do pracowników, przestrzegając ich przed innymi pracownikami, którzy chcieli powołać własny związek zawodowy. Brzmi nieprawdopodobnie, co?
Sylwia: Co ty gadasz? U nas? W Zakładach?
Jerzy: Zgadza się. Poczekaj, zaraz coś ci pokażę. Masz i czytaj.
Patrycja: Co to jest? Czy to biuletyn?
Jerzy: Tak, to biuletyn zakładowej Solidarności z 1992r. Pamiętajcie, że został wydany trzy lata po upadku komuny.
Dziewczyny, skupcie się na wstępniaku, na pierwszej stronie, a później przejdźcie na kolejną stronę, gdzie poznacie autora tego dzieła.
Sylwia: Kto to napisał?
Jerzy: Na końcu artykułu znajduje się nazwisko jego autora. Znacie tego gościa.
Sylwia: Poczekaj, jeszcze nie skończyłam czytać. Co za język! Fiu, fiu... Język partyjnego działacza. No, nie! To naprawdę on? To ten sam człowiek, który dzisiaj jest przewodniczącym Solidarności?
Jerzy: Co mam Ci odpowiedzieć? Przecież widzisz to samo, co ja.
Patrycja: Robi się ciekawie.
Sylwia: No, to się wykazał. Zobacz, jaki to wstrętny typ. I zobacz , w ilu rolach w tym gównianym tekście występuje.
Najpierw zaczyna tonem delikatnym. Informuje o powstaniu nowego związku, aby po chwili zacząć swoje show: "Do tej pory nie zajmowałem w tej sprawie stanowiska... Wszystko, jednak musi jakiś sens, a przede wszystkim musi być uczciwe."
Ot, związkowy synonim uczciwości. Niech lepiej powie ludziom, ile zarabia. Po tygodniu zostanie w swoich związkach sam.
Patrycja: Jak ostatni Mohikanin.
Jerzy: Czasy się zmieniają. Niestety, dotyczy to także ludzi.
Sylwia: Z tego, co widzę to przewodniczący Solidarności od zawsze był taki sam. Od zawsze był mistrzem w pisaniu obwieszczeń. Słuchajcie, jak zaczyna płakać: "Jeżeli powstaje związek na zasadzie dezinformacji i ogłupiania pracowników to muszę zaprotestować, tym bardziej, że żądają tego członkowie naszej organizacji". Kolejne wcielenie autora: obrońca uciśnionych. Stara metoda propagandowa: powoływać się na głos oburzenia jakiejś grupy osób. Tutaj tą grupą są bezimienni członkowie Solidarności. Występowanie w roli adwokata buduję atmosferę autentyczności. Znany i sprawdzony numer.
Patrycja: Polityk czystej wody.
Sylwia: Tylko jakiego koloru? Coraz więcej czerwieni. Coraz więcej... Zarzuca nowo powstałemu związkowi prowadzenie polityki dezinformacji i okłamywanie wszystkich pracowników zmianowych. Widać, że nasz autor zna przepisy prawa, ale są one przedstawione w taki sposób, aby uderzyć w konkurencję, czyli w nowo powstały związek. Przedstawia jakieś oklepane przepisy, które nic nie wnoszą, poza podkreśleniem swojej wybitnej roli i poza chęcią wywołania akcentu zastraszenia. Wiadomo, tam gdzie ktoś sypie przepisami, tam wkracza nastrój powagi i atmosfera strachu.
Autor występuje też w roli nauczyciela. Poucza. Karci. Wyjaśnia. Stwierdza bowiem, że nie będzie komentował aspektów prawnych, ponieważ "prawo jest prawem".
Jerzy: Autorytet w dziedzinie prawa. Magister prawa po szkółce niedzielnej.
Sylwia: Zapewne. Zobacz, jaki to cwany lis. Aby po raz kolejny nadać swojej odezwie walor autentyczności nie omieszkał napisać, że też jest pracownikiem zmianowym. Używając metafory krzyczy: "Chcecie zburzyć dom, w którym mieszkam!" Pojawia się więc nowa funkcja autora: czujny gospodarz domu, czyli strażnik Zakładów.
Patrycja: Zapomniał, że komuna to już przeszłość. Myślał, że krajem wciąż rządzą pierwsi sekretarze.
Jerzy: A mnie zastanawia informacja mówiąca o tym, że nasz związkowy literat pracował w systemie zmianowym. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie. Wydaje się, że to jakiś żart. Wydaje się, że nasz bohater siedzi w biurowcu od zawsze.
Patrycja: Prawie od zawsze. I będzie siedział nadal, do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej.
Sylwia: To bardzo prawdopodobne. Tak może być. Kiedy teraz uważnie czytam ten tekst to widzę, że mamy do czynienia z mocną osobowością, która na zawołanie potrafi zamienić się we wróżkę. W mitologiczną Kasandrę, wieszczącą koniec świata przyzwoitości, bo (cytuję) "w Zakładach od blisko 2 lat trwa walka /o stołki dyrektorskie/ i dla osiągnięcia celu stosuje się różne chwyty, m.in. skłócenie pracowników zmianowych i dniówkowych". I, uwaga, teraz następuje atak. Nasz pisarczyk zamienia się w drapieżnika. Zaczyna szukać ofiary, zaczyna szukać winnego i oczywiście, tym winowajcą jest nowo powstały związek zawodowy: "Tworząc nowe związki następuje rozdrobnienie na małe i słabe grupy nie przygotowane merytorycznie do prowadzenia rozmów z dyrekcją". Nasza artystyczna bestia jest w swoim żywiole. Czuje, że ma monopol na prawdę. A na potwierdzenie tej prawdy wyciąga z rękawa asa pik: liczebność już istniejących związków zawodowych: "W naszym zakładzie jest taka sytuacja, że działają 2 duże z.z., liczące po około 1,5 tys. członków: ZZ Pracowników Z.Ch. Police i Solidarność i 2 małe, nie mające w swych szeregach pracowników 4 bop." Trochę poniosło naszego artystę, bo wpada w pompatyczny ton, by następnie wcielić się w oskarżyciela. I tak z działacza związkowego powstaje prokurator. Z prokuratora zaś oskarżyciel. Oskarżyciel publiczny. Wystarczyły trzy lata od upadku komuny, aby wrócił stary bolszewicki klimat, znany z ulotek stalinowskich: "Obecnie powstaje nowy związek zawodowy, który pragnie skupić pracowników systemu zmianowego. Pytanie pojawia się samo: które związki usiłuje się rozbić i osłabić? Odpowiedź nasuwa się sama."
Jerzy: Wystarczy słowo związki zastąpić słowami partia robotnicza i mamy Trybunę Ludu. Po drobnej korekcie powstaje ciekawy tekst: "Pytanie pojawia się samo: kto usiłuje rozbić i osłabić partię robotniczą? Odpowiedź nasuwa się sama." Propagandowy bełkot.
Sylwia: W czystej postaci. Pierwszy związkowiec stał się pierwszym sekretarzem. Stał się tym wszystkim, z czym walczyła Solidarność w latach osiemdziesiątych. Stanął po stronie ciemności. Pisząc ten tekst opowiedział się za ograniczeniem inicjatywy pracowniczej. Na szczęście ludzie wiedzieli, co robią i stworzyli własny silny związek. Nie oglądając się na naszego utalentowanego pisarza.
Jerzy: I co najciekawsze, lata mijały, a wraz z nimi odchodzili z Solidarności członkowie - pracownicy. Wypisywali się systematycznie i dzisiaj z 1,5 tys. członków w Zakładach - matce zostali nieliczni. Właściwie to nastąpił pogrom. Pod przywództwem pisarza Solidarność stała się podrzędną i nic nie znaczącą organizacją związkową.
Patrycja: Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór: czapki wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się ino sznur, ostał ci się ino sznur...
Drodzy Pracownicy, Droga Sylwio, Droga Patrycjo i Ty, Drogi Jerzyku, zajmijcie się sprawami, które potraficie zrozumieć. Nie mieszajcie się do tematyki związkowej, bo nie macie "zielonego" pojęcia o dylematach naszego bohatera. Rzucanie kamieniami pomówień to praktyka szkodliwa, a wasza dyskusja prowadzi na manowce. Prowadzi donikąd. Co chcecie osiągnąć? Wprowadzając ferment i zamieszanie dzielicie pracowników na frakcje. I błagam was, nie bawcie się w historyków z IPN - u, bo ta misja was przerasta. Jesteście stworzeni do roboty na produkcji, do pobierania prób, do robienia analiz, do spisywania raportów na instalacji, do ładowania i przerzucania worków z nawozami, a nie od komentowania działalności dziennikarskiej naszego Przewodniczącego. Działalności sprzed ćwierćwiecza. Zapamiętajcie raz na zawsze, występujecie w zupełnie innych ligach! To nie to wasz format konkurencji. I nie nazywajcie nikogo chamem! Chama to poszukajcie w swoim towarzystwie! Wśród roboli!
Panie Przewodniczący Solidarności, proszę niczym się nie przejmować. Doskonale rozumiem Pana punkt widzenia. Rozumiem i w pełni popieram. W pełni akceptuję. Niech martwią się ci, co nic nie robili. Dzisiaj głęboko wierzę w to, że pańska działalność literacka zostanie kiedyś doceniona i należycie sklasyfikowana. Wierzę w to, że obok pomnika Solidarności powstaną dwa nowe pomniki. Pomnik największego literata wśród związkowców i pomnik największego związkowca wśród literatów. I na każdym pomniku będzie wyryta inskrypcja: PRZEWODNICZĄCY SOLIDARNOŚCI. PRIMUS INTER PARES.
.