A jednak zadymy... (myślę o Warszawie). Pogłębia się "schiza" narodowa. We wcześniejszych wpisach (bodajże w zaproszeniu na marsz) była przypomniana historia rozbiorów, z powody zdrady i głupoty ówczesnych polityków. W tej chwili świadomie, z dumnie podniesionym czołem (a czasami kamieniem), z poczuciem niesamowitej pewności w słuszność swoich poglądów część polaków "manifestuje" swoje umiłowanie ojczyzny. "Manifa" ta skierowana jest wyraźnie do drugiej części Polaków, według nich zdrajców, sb-eków itp, itd. Według mnie to taka chęć "podziału" Polski - na prawdziwych i nieprawdziwych polaków - taka mała analogia do rozbiorów. Tylko to jest na własne życzenie.
Takie karmienie się nienawiścią jest dla mnie niezrozumiałe, choć już kiedyś, ktoś nawoływał swój naród mniej więcej takimi słowami: "... więc musimy kochani nienawidzić, nienawidzić i jeszcze raz nienawidzić...". Zgadnijcie kto..?
I spełniają się chyba słowa Kochanowskiego: "... nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi."