chopin albo masz kogoś w rodzinie z innej apteki,albo pan Dobosz ci na pięty nadepnął.Czepiasz się nie wiadomo czemu jego.Ja tam od samego początku się zaopatruję w leki,bo po prostu mam najbliżej,nigdy nie miałam problemu z tym,żeby jakiegoś leku nie było,jak nie było to na drugi dzień sprowadzili.To,że jakiegoś leku nie ma to nic nowego,nie raz nie dostałam leku pod Kingą,na Grzybowej,na Rycerskiej,czy na Siedleckiej.Moja rodzina składa się z 5 osób,więc wiecznie coś z apteki trzeba kupić.Panie mnie znają,są dla mnie miłe,spokojnie dałyby coś bez recepty,choć nigdy nie było takiej potrzeby,nie jestem lekarzem,a przewlekłych chorób nikt w mojej rodzinie nie posiada,bo tylko wtedy wiedziałabym jakie leki mi potrzebne,gdybym nie miała recepty.Sami aptekarze walczyli o to,żeby zlikwidować dyżury,nie pisz mi tu,że to dla dobra pacjenta,bo dla mnie akurat to nie było dobre.Moje córki do 6-7 lat byle jakie zapalenie gardła,angina,zapalenie jamy ustnej i wymiotowały.Potrzebne leki były na gwałt,antybiotyk na odwodnienie elektrolity,anty wymiotne.Dziecko sobie nie wybiera,o której porze dnia zachoruje,u mnie najczęściej zaczynało się wieczorem,czy w nocy,gdy już wszystko pozamykane było.Pół Polic musiałam zjechać zanim znalazłam aptekę,w której dostałam wszystko.To właśnie dla dobra Pacjenta Dobosz ma otwarte dzień czy noc,a czy przy tym sobie dobrze zarobi,to mnie to wisi.No i nigdy niczym się od niego nie struliśmy.