Nie do końca bujda. Pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia (+/- rok 2008), m.in. za sprawą wspomnień Zbigniewa Wireckiego, który w 1944, wraz z innymi pracownikami przymusowymi musiał porządkować resztki cmentarza po grudniowym nalocie, losy wioski i jej nekropolii zaczęły budzić zainteresowanie lokalnych środowisk historycznych. Pojawiła się owa, dziś budząca wątpliwości opowieść o zamordowanym lotniku alianckim, zatopionej wsi itd. W końcu, po dłuższych dysputach uznaliśmy ten opis za wojenną legendę. Pewne było tylko jedno: Langenstücken, w tym cmentarz, zostało zbombardowane.
Staraniem "daruni" (Dariusz Sz.) - specjalisty od mapy cyfrowej, udało się ustalić, że obecny zbiornik wodny, jeżeli w ogóle objął dawną wieś, to najwyżej kilka zabudowań. I na tym ówczesna dyskusja została zakończona.
Minęło kilka lat, pojawiły się nowe źródła i doniesienia. Przede wszystkim w internecie udostępniono fenomenalną stronę, synchronizującą Meßtischblatty z cyfrową mapą współczesną:
http://www.zamki.pl/?dzial=mapaZ mapy wynika wyraźnie, że obecna ulica Piotra i Pawła ma od pewnego momentu, nieco przed początkiem jeziorka (jadąc od Jasienicy) odmienny niż dawniej przebieg. Ongiś biegła na wschód od obecnej trasy, przez środek wsi, skręcając za nią nie na południowy wschód, wprost do ulicy Kuźnickiej, ale przecinając tę ulicę dalej, na zachód od obecnego skrzyżowania i ostatecznie wiodąc do Trzeszczyna. Ta droga, dziś gruntowo-żwirowa, ale przejezdna, nadal istnieje i po staremu kończy się w Trzeszczynie, w okolicy krzyża stojącego przy ul. Żymierskiego. Z rzadka, ale jest wykorzystywana.
Wracając do starej drogi, biegnącej przez dawną wieś (cały czas patrzymy od Jasienicy). Cmentarz był od niej blisko, na końcu wsi, po jej zachodniej stronie. Kiedy w dobie budowy Zakładów (II etap) wytyczono nowy przebieg końcowego odcinka opisywanej ulicy - ominięto cmentarz i wieś od zachodu. Cmentarz, a raczej jakieś jego resztki, dosłownie "na styk", niemniej ominięto. Dziś cały teren wsi i cmentarza jest za ogrodzeniem Zakładów, po lewej stronie, kiedy jedziemy od Jasienicy. Wieś zaczynała się mniej więcej w połowie jeziorka, ono jednak nie zalało żadnych zabudowań. Doszło do nich, znów "na styk", konkretnie do jedynej przecznicy w stosunku do pierwotnej ulicy Piotra i Pawła, ale jego powierzchnia zajmuje tereny poza wsią, równolegle do niej.
Teren dawnego cmentarza (za ogrodzeniem Zakładów) nie został niczym zabudowany, do dziś są tu trawa i tylko wstępnie utwardzone drogi dojazdowe.
Tyle o lokacji śladów po Langenstücken. A co z tym zamordowanym, alianckim lotnikiem?
Też sądziłem, że bujda, dopóki nie dane mi było, 25 maja 2011 roku, odwiedzić pani Eriki Köbke (rocznik 1928, 8 sierpnia), dawnej mieszkanki Langenstücken, w jej domu w Hochenreinkendorf. Byli ze mną m.in. "Domino"oraz "ak", a cała wyprawa odbyła się pod patronatem gminy (burmistrza W. Diakuna). Nie wiem, czy wspomniani Panowie pamiętają, może nie zwrócili na to uwagi, bo było sporo osób i rozmowa toczyła się wielotorowo, zapytałem panią Köbke, z domu Pröferock o tego lotnika. Potwierdziła, że takie wydarzenie (zabicie lądującego na spadochronie) miało miejsce i że mieszkańcy wsi wiązali późniejszy nalot z tą tragedią. A wieś została obrócona w perzynę, pani Köbke straciła w nalocie ojca i siostrę, sama z mamą ocalała.
Tyle potwierdzone fakty. Jest oczywiste, że momentu mordowania lotnika nikt z powietrza nie mógł zobaczyć. Ale od czego wywiad? Zwłaszcza, że współpracownikiem aliantów był najprawdopodobniej sam Alois Hummel, dysponujący tajną radiostacją. Langenstücken było usytuowane ok. 1 km od Hydrierwerke. Pomylić cichej wioski z wielkim kombinatem (a była to noc grudniowa) niepodobna. Oznacza to, że bombardowanie wioski było zamierzone.