Abp. Hoser nie żyje
„O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale”. Nie. O zmarłych mówi się prawdę. Zmarł potwór. Cynik i rasista, który do ostatniego dnia nie wywabił śladów krwi ze swoich biskupich, katolickich rąk po ludobójstwie w Rwandzie. Żeby zrozumieć co się tam w Rwandzie w 1994 roku stało, trzeba obejrzeć dwa filmy: 1. „Strzelając do psów” 2: „Hotel Rwanda”. Są filmy na których wyje się z bólu. I to właśnie na tych dwóch wyłem jak pies. Na YT jeszcze do niedawna (nie wiem czy nadal, bo nie mam siły tego sprawdzać) były filmy nakręcone amatorskimi kamerami, w których widać jak oprawcy z Hutu ścinali głowy kobietom, dzieciom, mężczyznom z Tutsi. Napadali na wioski, robili łapanki na ulicach i bez mrugnięcia okiem ścinali maczetami. Milion ofiar w 3 miesiące. To 10 tys. morderstw dziennie… Tam wybito cały naród, kilka pokoleń, od noworodków począwszy. Tak wygląda piekło. Ksiądz Jean Ndorima, świadek tych wydarzeń, któremu Hutu wyrżnęło całą rodzinę, opowiada o udziale biskupa Hosera w masakrze. O jego kryciu morderców i dobrych układach z Hutu. O tym, że nie pomagał ofiarom. Wspierał ludobójstwo. Przekraczał granicę Burundi i Rwandy kiedy tylko chciał. A przecież na punktach kontrolnych stali zbrodniarze z Hutu. W samej Rwandzie czuł się bezpiecznie. Podróżował bez obaw. Wielu księży i biskupów zabito. Jego nie, bo biskup Henryk był po „właściwej” stronie. Wojciech Tochman w książce „Dzisiaj narysujemy śmierć” opisał udział Hosera w masakrze i jego działania przed nią i po niej. Hoser nie został nigdy osądzony. Do ostatniego dnia swojego królewskiego żywota nie zapłacił za współudział w jednym z największych ludobójstw w dziejach ludzkości. I…do ostatniego dnia nie przeprosił, Tochmanowi, który pojechał do Rwandy i rozmawiał ze świadkami, zarzucał mijanie się z prawdą. Kolejny kościelny zbrodniarz, któremu udało się uciec przed sprawiedliwością. Jak informują media zmarł w spokoju, w czystym łożu. I mam mdłości jak to czytam. Tutsi umierali w kałużach krwi, bez głów. On umarł w spokoju i czystości. Gardził ludźmi, traktował ich z wyższością. Mówił, że zgwałconym kobietom nie należy się pigułka po, bo podczas gwałtu rzadko dochodzi do zapłodnienia. Krył pedofilów w sutannach. W swojej warszawskiej kurii ociekał złotem. To on zniszczył księdza Lemańskiego, gdy Lemański próbował głosić prawdę. Lucyfer odziany w ornat. Ludzie go wybrali, ludzie go utrzymywali, ludzie do ostatniego dnia całowali go w złoty, biskupi pierścień. Jest w tej smutnej historii coś, co mnie pociesza: „…Wstyd mi za tych, co nie mając wstydu, zapomnieli, że u kresu groby nas zrównają” Czesław Niemen