Jeżeli chodzi o opłaty za energię elektryczną, gaz czy wodę to rzeczywiście jest to sprawa indywidualna każdego lokatora. Natomiast na ogrzanie naszego mieszkania mają wpływ nie tylko nasze decyzje grzać czy nie, ale też położenie mieszkania czy decyzje sąsiadów.
Jojo! Wybacz, ale to co mówisz to są tylko teorie wyssane z palca. Jaki to niby wpływ na ogrzanie Twojego mieszkania mają sąsiedzi czy położenie. Podaj jakieś konkretne dane. Chodzi mi tu o konkretne wyliczenia i pomiary jakich dokonałeś i na podstawie których głosisz takie tezy. Ja moje mieszkanie obmierzałem i sprawdzałem pod względem termicznym i termoizolacyjnym przez dwa zimowe sezony. Robiłem to w określonych i jednakowych warunkach, odpowiadających głoszonym przez Ciebie tezom. Wyniki tych moich doświadczeń wdeptują takie teorie w ziemię. Dlatego sorry, ale ja teorie o rzekomej wielkiej zależności od czynników wskazanych przez Ciebie traktuję, niestety, w kategoriach odpowiednich dla twórczości Krasickiego czy Andersena.
Dlatego moim zdaniem koszty ogrzewania powinny być rozłożone na wszystkich po równo za metr kwadratowy. Nawet jeżeli mnie miało by to koszować 30-50 złotych więcej miesięcznie.
A moim zdaniem - nie! Dlaczego? A chociażby dlatego, że każdy z nas preferuje inne temperatury w swoich mieszkaniach i niby z jakiej intencji ktoś, komu wystarcza temperatura 21 st. C. (mniejszy koszt jej uzyskania!) ma dopłacać komuś, kto chce mieć w swoim mieszkaniu 26 st. C. (dużo większy koszt jej uzyskania!). Albo dlaczego ktoś, kto zastosował u siebie własny system ISO, tańszy od powszechnego centralnego ogrzewania, ma teraz być jeszcze karany dopłatami na rzecz tych, którzy nie zrobili nic, aby sytuację cieplną w swoich własnych mieszkaniach poprawić? Ja nie widzę żadnej logiki ani za grosz pragmatyzmu w takich oczekiwaniach/dążeniach!
Podobnie jak za ocieplenie budynku każdy płaci fundusz remontowy za metr mieszkania.
Podobieństwa w tym nie ma absolutnie żadnego, ponieważ fundusz remontowy to zaliczka na pokrycie remontów części wspólnych a nie na remonty indywidualnych mieszkań. Tu działają odpowiednie przepisy prawa dotyczące rozkładania obciążeń z tytułu współużytkowania części wspólnych. Dlatego proszę nie mieszaj kosztów części wspólnych z kosztami wynikającymi z prawa własności. To do niczego nie prowadzi.
Należ jednak wziąć pod uwagę, że Ci co mają/ponoszą większe koszty dodatkowo mają zimne/zawilgocone mieszkania i wież mi, że bez "szerszego" grzania (nie na full) całego budynku nic nie wskórają. W tym kontekście trudno mówić, o zamianie krzywd. Poza tym "druga strona" - niedogrzana/wilgotna - myśli dokładnie, jak Ty. Raz, że Tobie zazdrości (pozytywnie - suche i ciepłe lokum) też by tak chciała i dwa - negatywnie - bo płaci wielokrotnie więcej i nic z tego nie ma, ba zwroty mają inni z lokali korzystniej położonych? Właściwie nawet, o kasę nie chodzi tylko, o komfort mieszkania.
Power! W swojej wypowiedzi zawarłeś dużo treści ale zero wiarygodnych faktów. Dlatego ograniczę się jedynie do zadania Ci pytań uszczegóławiających. A zatem proszę powiedzieć mi:
- co rozumiesz pod pojęciem „druga strona – niedogrzana/zawilgocona”? Chodzi mi głównie o to, abyś podał mi wiarygodną liczbę zawilgoconych mieszkań w zasobach SM Chemik. Ile z nich posiada ekspertyzy stwierdzające zawilgocenie z powodu niedogrzania. Ile z nich ma ekspertyzy stwierdzające co było powodem niedogrzania. Ile z nich podjęło jakiekolwiek przedsięwzięcia przeciwdziałające temu niedogrzaniu. Jakie temperatury występowały w tych niedogrzanych lokalach oraz w ilu z nich były to temperatury poniżej 16 st. C.
- co zrobili ci, którzy mi rzekomo zazdroszczą komfortu cieplnego, aby osiągnąć podobny efekt i czy w ogóle podjęli jakiekolwiek działania we własnym zakresie. (ja zainwestowałem w osiągnięcie tego komfortu sporo ponad 2 tys. zł, nie licząc własnej pracy – nakłady już dawno mi się zwróciły a komfort pozostał)
- ile mieszkań w zasobach SM Chemik to mieszkania szczytowe, oraz ile spośród nich ma problemy z ogrzewaniem i dopłatami powyżej 400-500 zł za sezon? (informuję, że ja takie dane posiadam i na ich podstawie twierdzę, że opowiadania o tragicznej sytuacji cieplnej ze względu na położenie mieszkania to tylko mrzonka wymyślona na potrzebę usprawiedliwiania dążeń ryczałtowych!)
- ile z tych mieszkań szczytowych to mieszkania, w których występuje stała wilgoć i powodowane nią zagrzybienie?
- ilu z tych właścicieli mieszkań zadłużonych za ogrzewanie utrzymuje w swych domach temperaturę do 21 st. C; ilu do 22; ilu do 23; a ilu powyżej 23 st. C?
- ilu z tych zadłużonych właścicieli mieszkań osiągnęło te zadłużenie z tytułu grzania, a ilu z tytułu nieuzasadnionego samoczynnego włączania się grzejników na skutek zamontowania na nich niewłaściwych głowic?
- ilu z nich dokonało pomiarów ciepłoty mieszkań i lokalizacji miejsc o dużej utracie ciepła i jakie to są miejsca?
- ilu z nich podjęła działania i jakie w celu wyeliminowania tych strat ciepła w miejscach ujawnionych?
- ilu z tych mających niedopłaty osiągnęło je w sposób niezamierzony z winy spółdzielni, która zainstalowała w ich mieszkaniach wadliwe/nieodpowiednie urządzenia termoregulacyjne?
Może tyle na razie wystarczy, ponieważ tych pytań mógłbym postawić znacznie więcej ale po co. Nie zauważyłem aby ktokolwiek z tych dążących do rozwiązań ryczałtowych wspierał te dążenia jakimiś konkretnymi i wiarygodnymi danymi. Dlatego ja wciąż uważam, że są to dążenia zazwyczaj tych, którzy lubią żyć niekoniecznie na swój koszt. Sorry! Taka jest prawda - pomimo, że brutalna. Jak widzisz szanowny kolego - z powyższego wynika, że ten mój komfort nie spadł mi z nieba. To ja sam o niego zadbałem, tak, jak zadbać powinien o swoją własność każdy jej właściciel/gospodarz. Pozdrawiam