Jak wspominałem wczesniej, jechałem do centrum Szczecina ul. Wojska Polskiego około 16.30. Tzn. miałem plan aby jechać
Stałem w korku i w pewnym momencie spadł bardzo obficie deszcz ze śniegiem, to wszysko za chwile przymarzło i zerobiło się bardzo ślisko. Korek stał w obydwu kierunkach. Na wyskości Lodogryfu widziałem dwa pługi w kierunku Głębokiego tkwiace w korku.
Po tym doświadczeniu przestalem żalować, że wydałem kupę kasy na dobre opony zimowe. Dzieki temu ruszałem i zatrzymywałem się w miarę sprawnie. Obserwowalem jak wszyscy wokoło przy ruszaniu "odjeżdżali" na bok, czli łapali poslizg. Ja ruszałem praktycznie bez gazu + dobre opony + spora dawka elektroniki wspomagającej bez kłopotów. Powiem więcej, jechałem na Pl. Kilińskiego i zjeżdżałem Felczaka w dół. Jak zobaczyłem drogę juz w wyobraxni widziałem że odegram scenę jak ze słynej górki "ale urwał".
Na szczęście udało się bezpiecznie zjechać, co jeszcze bardziej ugruntowalo moje przekonanie, że podany powyżej "zestaw"(opony, elektronika w aucie i spokój kierowcy) jest niezbędny do jazdy zimą.
Moim zdaniem żadne siły odśnieżające tego dnia(przy obecnych technlogiach utrzymania dróg) nie mogły sobie poradzić z aurą, po prostu było zbyt intenywnie, zbyt mocno padało i mroziło.
Ale może dzięki tym wydarzeniom ktoś decydujący o odsnieżaniu zdecyduje się na zamówienie bardziej nowoczesnych i skutecznych technologii utrzymania zimowego dróg.