W Uniemyślu w miejscu zaznaczonm na mapie (widziałem to ostatni raz jakieś 3lata temu, od tamtej pory tam nie byłem, ale jak się uda to zajdę i pyknę fotki) jest coś w rodzaju pieca. Mała budowla z żelbetu z kominem ceglanym czy też żelbetowym - z opowieści słyszałem, że to były piece w których palono różne świństwa udające zadymienie fabryki.
Przeznaczenie budowli było według mnie inne.
Oddziały Nebeltruppen (zadymiania, podległe Luftwaffe) na wyposażeniu posiadały wytwornicę dymu typu Nebelgerät 80 (Nb 80) lub poprostu zwykłe beczki (wzmiankowane w licznych wspomnieniach).Jako paliwo używano specjalnej mieszanki kwasu chlorosulfonowego (HSO3CL), która w połączeniu z wodą tworzyła silną dymiącą ciecz o ostrym zapachu.Wydajność wytwórnicy uzależniona była od ilości użytego kwasu (pojemniki z 30l, 80l lub 250l kwasu) oraz użytego ciśnienia.Oczywiście była możliwość podwojenia wydajności poprzez połączenie dwóch zbiorników.Masa urządzenia wynosiła 180 kg, z pełnymi podwójnymi zbiornikami 500kg.W przypadku użycia 250l kwasu pod ciśnieniem 16 atmosfer wytwornica mogła pracować 3 godziny i 45 minut.Tzw."zadymiacze" rozstawieni byli głównie na całej długości polickich łąk.
Ściśle współpracowały z jednostkami artylerii przeciwlotniczej.Odpalano je ręcznie lub zdalnie, nawet po 20 sztuk naraz na polecenie centrum dowodzenia okolicznej artylerii Flaku.
Obsługe stanowili głównie jeńcy włoscy, radzieccy lub ochotnicy wschodni (m.in. Łotysze), którzy pełnili służbę pomocniczą w wojsku niemieckim.
W Policach stacjonowała jedna
Nebelkompanie der Luftwaffe (o) 24 czyli 24 stacjonarna kompania zadymiania Luftwaffe.Rozstawiona właśnie na polickich łąkach.Co ciekawe w kompanii służyły estońskie dziewczyny, o których wspominał p.Koziński.I to się rzeczywiście zgadza.
Pozdrawiam