W jakim świecie ty żyjesz?To teraz emeryci dożywaja sędziwego wieku a od 1 stycznia 2013 nagle zaczną masowo umierać"bo system zyska miliardy"?
Jezat! Jeżeli zamierzasz sprowadzać dyskusję do poziomu antagonistycznego, to Twoja wola, ale mnie to nie rajcuje. Zatem albo odnoś się do poprawnego sensu mojej wypowiedzi, albo głoś swoje dogmaty wobec tych, którzy mają ochotę uznawać Ciebie za jedyny autorytet w tej sprawie. Mnie interesuje dyskusja rzeczowa.
To bardzo fajnie wygląda w teorii. A w praktyce... Zajmiesz się eutanazją tych, którzy się za słabo zatroszczyli o wysokość swojej emerytury? To zaczynać możesz już dziś.
Nie sądzę abyś mnie nie zrozumiał i tym bardziej dziwi mnie Twoja aluzja. Przecież napisałem wyraźnie, że ci, którzy nie zatroszczą się właściwie o poziom swojej emerytury mogą pracować dalej i w ten sposób zadbać o swój wygodny byt. To jest równoznaczne z wydłużaniem wieku emerytalnego, ale z tą różnicą, że z własnej woli. Nie pojmuję zatem skąd u Ciebie wzięła się aluzja z tą eutanazją?
Sporo osób nie dożywa również obecnych 65 lat. Taki mamy system. 65 lat było wyliczane w innych warunkach, teraz są inne, za 40 lat będą jeszcze inne. Starzeje nam się społeczeństwo, po prostu. I to szybciej niż kasy przybywa.
Zgadza się! Tylko czy podnoszenie wieku emerytalnego jest tym właściwym remedium na kłopoty systemu emerytalnego? Czy ten zabieg jest w stanie odmłodzić społeczeństwo, czy raczej przyczyni się do kolejnej fali emigracji młodych Polaków a co za tym idzie, do pogłębiania starzenia? Przecież logicznym jest fakt, że zatrzymując w pracy np. 65-latków na kolejne dwa lata, jednocześnie skazujemy na bezrobocie minimum dwa roczniki absolwentów szkół. Logiczne jest też to, że ci operatywniejsi poszukają sobie pracy poza granicami Polski i tym samym zasilą tamtejsze systemy emerytalne. Wielu z nich prędzej czy później założy też tam rodziny i przyczyni się do pomniejszania niżu demograficznego tych państw. Tymczasem u nas za parę lat statystyka wykaże dalszy wzrost starzenia się społeczeństwa i dalsze pogłębianie się kryzysu w systemie emerytalnym. A do tego trzeba też założyć, że zakładane wpływy do kas emerytalnych z tytułu podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat okażą się znacznie mniejsze niż przewidywano, ponieważ w grupie tych pracowników (65-67 lat) prawdopodobnie zwiększy się drastycznie wskaźnik absencji chorobowej, co skutkować będzie dla ZUS-u kosztami a nie wpływami. Podobnych wątpliwości jest znacznie więcej. Dla mnie zabieg podnoszenia wieku emerytalnego byłby uzasadniony jedynie wtedy, gdyby w kraju stopa bezrobocia wahała się w granicach 3 do 6%. Ale nie gdy wynosi ona 13%. Dlatego ja jestem przeciwny podnoszeniu wieku emerytalnego i uważam, że to nie uzdrowi ani gospodarki, ani finansów ZUS-u, ani też nie spowoduje odmłodzenia społeczeństwa. To droga do nikąd!