Przyjacielu, ja Wam niczego nie ujmuje. Zdaję sobie sprawę, że są wydziały gdzie fizycznie narobisz się więcej, jak i takie gdzie większą rolę odgrywa praca umysłowa. Czytam i analizuje te Wasze posty od dłuższego czasu i wniosek jaki mi się nasuwa jest tylko jeden - nie jesteście zadowoleni z warunków jakie zapewnia Wam pracodawca, a mimo to cały czas na nie się godzicie, przychodząc codziennie do pracy. Albo to jest jakiegoś rodzaju syndrom sztokcholmski, albo poprostu nie macie odwagi wyjść że swojej strefy komfortu. Tym sposobem nic nie zmienicie, nie pomoże Wam również żadna Pani Ania, no chyba że za sukces uważacie te kilkaset złotych premii na kartę. Stoicie w miejscu od wielu lat, wyzywacie się nawzajem, a prawda jest taka że Wasze kadry kierownicze nie mają o Was żadnego pojęcia i na pewno nie traktuje Was jako ludzi niezastąpionych. Dopóki czegoś nie spi.erdolicie, jesteście tylko numerem na liście zapomóg, bo wypłatą tego nie można nazwać.
Życzę więcej odwagi. Czasami drastyczne kroki są jedynym rozwiązaniem, a strefa komfortu to najgorsze qrewstwo jakie Nas dopada.
Nie oczekuję, że poprzecie mój tok myślenia. Proponuję się tylko nad tym spokojnie zastanowić, bo może się okazać że te przysłowiowe szparagi wyciągną Was z tej stagnacji i marazmu w jakim tkwicie od lat. Szkoda zdrowia i życia