Ok, wyleję sobie gorzkie żale bo mnie panowie "policjantowie" z rana zdenerwowali.
Godzina 5 rano, ciemno jeszcze, okolice Lotosu, nieco zmulony rannym wstawaniem jadę sobie spokojnie w kierunku ronda. Górne lusterko mam przyciemnione. Nagle w tej ciemności ni stąd ni zowąd pojawiają mi się niebieskie światła i siedzą na tyłku. Jako, że przed momentem śmiałem wyprzedzić rowerzystę przekraczając podwójną ciągłą to myślę sobie, że no tak, pewnie policja i mi mandat za to stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym dadzą.
Prawie trafiłem - owszem, była to policja, ale nie zatrzymali mnie. Szybkim ruchem, z nadal włączonymi sygnałami świetlnymi mnie wyprzedzili,
światła wyłączyli i zapierdzielają (nie, nie była to przepisowa jazda) dalej. A tu dalej co? Przystanek autobusowy, na którym to autobus sygnalizuje wyjazd z zatoczki. Obowiązkiem panów policjantów jest ustąpienie mu pierwszeństwa. Co robią? Znów włączają niebieskie sygnały świetlne. Autobus już w połowie wyjechał z zatoki, daje po hamulcach, policja też, oboje nie wiedzą co robić. Policja myk autobus wyprzedza, wyłącza światła i zapierdziela dalej.
Nie wiem czy panowie władza będą to czytać, szczerze wątpię, ale chciałbym przytoczyć dla nich pewną definicję z Prawa o Ruchu Drogowym:
pojazd uprzywilejowany - pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi; określenie to obejmuje również pojazdy jadące w kolumnie, na której początku i na końcu znajdują się pojazdy uprzywilejowane wysyłające dodatkowo sygnały świetlne w postaci czerwonego światła błyskowego;
Więc panowie władza, ja, jak i autobus przede mną, nie miał żadnego obowiązku was przepuszczać mimo, iż swoim zachowaniem bardzo się tego domagaliście. Nie byliście pojazdem uprzywilejowanym, nadużywaliście jedynie swoich przywilejów.
Dlaczego to piszę? Bo to nie pierwsza taka sytuacja na drodze, z którą się spotkałem. I dotyczy nie tylko policji. Ja rozumiem gdy służby jadą pustą trasą, po co wówczas męczyć uszy kogutami. Ale gdy zbliżają się do jakiegoś pojazdu, tym bardziej w mieście, to mają zasrany obowiązek włączyć również sygnały dźwiękowe. Inaczej są normalnymi użytkownikami ruchu i nikt nie ma obowiązku ustępować im pierwszeństwa.
Szkoda, że akurat nie miałem włączonej kamery.