Hello Cadillac,
Milo mi, ze pierwszy wpis potraktowales zgodnie z intencja, z jaka byl napisany.
Prawdopodobnie nie zwrocilbym wiekszej uwagi na Twoja reklame, gdyby nie
to podobienstwo z tworczoscia Wankowicza.
Podobnie przypisuja Mu haslo "Cukier krzepi". Przed wojna wymyslil dla firmy
Schichta ( znane mydlo do prania), reklame "Jasniej slonca" . Oczywiscie Ty
masz prawo tego nie pamietac, jako ciagle mlody. .
Przymiotnik "amerykanskie" tez mnie zainteresowal, jako ze rezyduje w USA
od 45 lat. Nawet zalozylem na forum temat "Zagranica ", ale nie chwycil.
Poczatkowo chcialem Ci przeslac dla porownania zdjecie mojego pierwszego
tutaj samochodu, ale dotad nie zdolalem opanowac transferu zdjec do forum.
Jak skoncze ten post, to sprobuje, moze sie uda na Twoja strone www.?
Kupilem go w 1967 r., a sam woz byl produkcji Buicka z 65 r. Model Riviera,
silnik Wildcat 421, dwa zsynchronizowane karburatory Halley'a.
Stopien sprezania - 1:10.5 , wiec tez wymagal lekkiej nogi. Nie mniej, moglem
utrzymac norme 14 mil z galona (przy wlaczonej klimatyzacji), a na dluzszej
trasie nawet do 18- tu.
Wyposazenie wnetrza juz wowczas podobne, ale mial tez maly mankament.
Zespol wydechowy (2 rezonatory i 2 tlumiki), trzeba bylo co roku wymieniac, bo
wypalaly sie spore dziury, a wtedy grzmial jak sam Zeus.
Mial tez w wyposazeniu maly drobiazg, ktory pozniej w produkcji zarzucono -
regulowany "buczek" szybkosci. Mozna bylo ustawic sobie np.75 mil/godz. , i
jechac bez spogladania na deske rozdzielcza.
Po r.1972 Amerykanie obnizyli loty, co dalo sie najbardziej odczuc na jakosci
karoserii. Mozliwe, ze utrzymali standart w drogich modelach, ale ja juz wtedy
ogladalem sie na produkcje japonska.
Szczerze mowiac, to zniechecilem sie wlasnie w tym czasie, gdy wtrysk paliwa
stal sie popularny. Przed tem wozilem w bagazniku wszystkie narzedzia do
tune - up'u i nie wiele dawalem mechanikom zarobic.
Po tem juz bylo z gorki. Teraz woze sie Volvo S90, z 93 roku i mam juz ponad
200 tys. mil na liczniku. Ale tylko nie cale 8o tys. to moj milaz, bo kupilem woz
uzywany, jak zreszta prawie zawsze.
W ostatnich latach stracilem serce do samochodow. Wszystkie do siebie mniej,
lub wiecej podobne. Dzisiaj nawet maly Mini Cooper wzbudza sympatie , bo
na pierwszy rzut oka jest rozpoznawalny.
Kiedys te duze wozy nazywano "krazownikami", chociaz Twoja flota nalezy raczej
do lotniskowcow. Rozumiem, ze dla Ciebie to moga byc "limki", ale ja nazywam
je po staremu "Jamniki".
A przy okazji; Wiesz jak Amerykanie lubia skracac wszystkie nazwy ? Np. Twojego
nick'a kazdy u nas wymawia (i pisze) jako "Cadi".
Jezeli klasyki Cie interesuja, podaj oryginalny E-mail (ten na forum nie przesyla
poczty bezposrednio ), to Ci przesle ladny slajd- show ze starych lat,
Zycze powodzenia i pozdrawiam - Bill
P.S. Wczoraj widzialem na internecie, nowego "jamnika" - Land Rover, zrobiony
na 20 osob. Cena - 138 tys; $ !