Na mój głos (w ewentualnych wyborach), nie ma Pan co liczyć.
Po pierwsze – nie przypominam sobie abym gdzieś tu zabiegał o jakiekolwiek głosy.
Po drugie – ja w życiu mam o wiele pożyteczniejsze rzeczy do robienia niż uzależnianie się za czyjeś głosy.
Po trzecie – człowiek z dyplomem powinien umieć dostrzec w mojej wypowiedzi ripostę do aluzji wykidajły.
Po czwarte – praca inżyniera może być, wyczerpująca, męcząca, konstruktywna ale rzadko lub wcale nie jest harówką.
Po piąte – możesz swój głos oddać na wykidajłę, który uważa pracowników fizycznych za pasożytów czerpiących korzyści z pracy inżynierów.
Po szóste – zarówno wśród inżynierów jak wśród pracowników fizycznych są obiboki.
Po siódme – wartość dyplomu wyższej uczelni bez skrupułów ocenił sam wykidajło tu:
ja wolałbym, aby nigdy nie operował mnie lekarz, który medycynę kończył zaocznie lub wieczorowo.
Po ósme – uwzględniając powyższe nie rozumiem Twojego obruszenia moją ripostą, skierowaną nie do Ciebie.
Po ostatnie – Twój głos należy do Ciebie i możesz robić z nim co chcesz, to Twoje niezbywalne prawo.
Pozdrawiam i życzę przemyślanego głosowania!
Wiesz, ja jednak wolę choćby absolwenta technikum rolniczego, który zamiast łazić za pługiem podepnie toto do traktora i siądzie za kierownicą.
Na wsi potrafią to już dzieci z podstawówki, dobrze też wiedzą, że do zbierania plonów nie jest potrzebny dyplom.
I objawia się to tym, że pracę inżyniera nazywasz niby harówką?
W mojej klasyfikacji, termin harówka to określenie pasujące do bardzo ciężkiej pracy fizycznej, najczęściej spotykanej w akordzie, na budowach, w kopalniach itd.
Jest, tłumaczyłem. Zbyt zawile? To spróbujmy inaczej
Ile byś nie liczył i co byś nie wyliczył to powinieneś wiedzieć, że inni też potrafią liczyć. Dlatego nikt i nigdy nie wynalazł w tym zakresie idealnego rozwiązania. Dla mnie jedynym prawdziwie sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby takie, gdyby państwo w ogóle nie pobierało składek i nie zabezpieczało emerytur a troskę i obowiązek zapewnienia ich pozostawiło mnie samemu. Wtedy nikt nie miałby do mnie żalu o to, kiedy na nią przejdę i ile ona będzie wynosiła.