Znam ten artykuł, bo między innymi na ten powoływała się osoba, która próbowała wyłudzić odszkodowanie ode mnie. Tak jak pisałem sąd kazał sądzić ubezpieczyciela, jeśli nie ma zaległości w składkach, pojazd był sprawny (posiadał ważny przegląd) to nie mógł mi nic zrobić. Ustawa, ustawą, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie .
A pamiętasz może, jak dokładnie brzmiał pozew?
Oczywiście jest możliwe, że to ja się mylę, i zapis "W postępowaniu sądowym o naprawienie szkody objętej ubezpieczeniem obowiązkowym odpowiedzialności cywilnej jest niezbędne przypozwanie zakładu ubezpieczeń" wcale nie wskazuje, że o naprawienie szkody można pozywać bezpośrednio jej sprawcę, a "przypozwanie" nie oznacza, że ubezpieczalnia ma jakikolwiek wybór. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że ta osoba miała za doradcę jakiegoś KrP, który poradził jej pozwanie Ciebie o odszkodowanie z Twojej ubezpieczalni albo wpadł na inny równie genialny pomysł
[ Dodano: 2010-07-27, 11:48 ]Podejście, które tu zaprezentowałeś, sprawdzi się przy kilkusetzłotowych odszkodowaniach należnych przeciętnym zjadaczom chleba - jeśli Twoja ubezpieczalnia wystarczająco ich zniechęci, machną ręką na kasę, ewentualnie niektórzy poszukają sposobu, żeby się zemścić.
We wrześniu zeszłego roku rozbiłem Opla Corsę. Auto porządnie trzepnięte, tak że firma ubezpieczeniowa uważana za najgorszą na rynku po oględzinach stwierdziła, że powstała szkoda całkowita i auto ma iść do kasacji.
Mechanicy mieli umowę z ubezpieczycielem i uznali, że gdzieniegdzie naprawią stosując zamiennik (m.in. reflektory i chłodnica). Efekt był tak, że naprawa kosztowała około 80-90% wartość auta. I co? Koszt naprawy wyniósł bodajże 9 tys. zł i auto zostało naprawione i po 4 tygodniach od kraksy odebrałem auto. Zatem gdzie te kilkaset złotych?
Już wyjaśniam. Mam na myśli te przypadki, w których (przynajmniej mi) ubezpieczenie OC tak naprawdę nie jest potrzebne. Jak komuś zarysuję błotnik czy stłukę reflektor, to stać mnie na pokrycie kosztów naprawy i bez polisy. Polisy potrzebuję na sytuacje, w których szkody są większe i na ich naprawienie mnie nie stać albo byłoby to bardzo dużym obciążeniem domowego budżetu.
Też kiedyś uważałem tak jak Ty, że ubezpieczalnia, która w składkę OC ma wkalkulowany jakiś procent
niewypłacanych należnych odszkodowań (w efekcie zniechęcania zainteresowanych do dochodzenia swego) to problem poszkodowanego. Później przy jakiejś okazji poczytałem przepisy i wyszło, że to może się okazać również mój problem, i to właśnie w tych sytuacjach, w których naprawdę potrzebowałbym OC. Dlatego uznałem, że nie warto za wszelką cenę szukać tej stówki oszczędności na składce. Ale oczywiście każdy decyduje za siebie.
Możesz teraz w rewanżu wyjaśnić, co podany przez Ciebie przykład z corsą ma do polisy OC?