Hello Domino,
Opowiem krotka historie, ktora jednak nalezaloby sprawdzic. Prawdopodobnie konieczne
dane sa do znalezienia w internecie, ale lepiej jak szuka tego fachowiec.
W latach 1941-44 pracowalem w lodzkiej f-ce maszyn. Na jednym z oddzialow wydzielono
czesc sali produkcyjnej i ogreodzono te przestrzen siatka metalowa, siegajaca prawie
sufitu. My nazywalismy ten wydzielony teren "pociskownia".
Wg. opinii starych majstrow, Niemcy zdobyli podobno w Starachowicach ogromne ilosci
amunicji artyleryjskiej. To byl nasz okreg przemyslowy, a ze eksportowalismy uzbrojenie
wszelkiego typu (Rumunia, Turcja,etc.), wiec informacja byla dosc prawdopodobna.
Do fabryki przywozono owa amunicje (puste pociski, bez zapalnikow) bez przerwy, az do
r.43/44.
Na pociskowni ustawiono ok. 20-tu tokarek, specjalnie przystosowanych do modyfikacji
tych pociskow. Uchwyty (imaki) sterowane hydraulicznie, otwieraly sie tylko tyle, by wsunac
pocisk. Glowice (turret) mialy tylko trzy narzedzia: obcinak, zataczak i nacinacz gwintu.
Operator musial obciac przednia czesc pocisku w miejscu, gdzie konczyl sie ksztalt
cylindryczny, Nastepnie zataczal srednice na dlugosc c'a 2cm., po czem stoczony
odcinek gwintowal wg. otrzymanej specyfikacji.
Praca, jak w calym zakladzie, byla na akord, a czas ustalony na pow. operacje - wynosil
1,5 minuty !
Bylo zwyczajem, ze maszynisci, nie zatrudnieni na pociskowni - trafiali tam na okres paru
dni - za kare. Z tej racji i ja mialem moznosc blizej sie zapoznac "z tematem".
Z zewnatrz, w oddzielnych skrzyniach nadchodzily "glowki" (byly nazywane tez "czubkami").
Wykonane z jakiejs kompozycji bialego metalu, mialy juz naciety gwint wewnetrzny, ale
na czubku nie bylo gwintowanego otworu do zapalnika.
Te glowki nakrecalo sie niezbyt ciasno na obciety pocisk i byly wysylane do Rzeszy, dla
ostatecznego montazu.
Wg. opinii, czy zgadywan starych repow (ja mialem wtedy 15 lat !) Niemcy umieszczali
wenatrz maly rdzen z b.twardego metalu, ktory przy kontakcie z pancerzem przebijal te
glowke z miekkiej kompozycji i penetrowal pancerz czolgu.
Nie jestem pewien, czy to byla amunicja dokladnie tego samego kalibru, czy tez Niemcy
instalowali grubsze, miedziane pierscienie na obwodzie ?
Nas wszystkich cholera brala, ze udalo im sie zachwacic tyle tysiecy pociskow, iz bylo
ich dosyc na "przerobki" przez prawie trzy lata.
W tym samym zakladzie, w roznych okresach czasu, produkowano inne, ciekawe czesci.
Aluminiowe nasady do silnika M.109 , na ktorych obracala sie piasta smigla, adaptery
wodoszczelne do U-botow, miedzy walem glownym diesla, a sruba, oraz aparaty do
podsluchu lotniczego, ktore wygladaly, jak cztery kwadratowe tuby, zawiniete do wspolnego
srodka. Nazywalismy je "kajzerkami".
Tyle z dzialu technicznych plotek. Moze Ci sie kiedys przydadza.
Pozdrawiam - Bill;
PS. Opis tych wscieklych pieskow juz kiedys czytalem, ale zdjecie widze po raz pierwszy!
Bardzo przekonywujace.