Rolą polityka jest wyczuwanie nastrojów społecznych i wpasowywanie się w nie. Benjamin Franklin powiedział kiedyś: "W kwestii stylu-płyń z prądem. W kwestii zasad-trwaj niczym skała." W związku z tym nie ma co narzekać, że Jarosław złagodził swoje wystąpienia. Komu to przeszkadza? Chyba tylko tym, którym zależy na jego sprowokowaniu. Zmienił styl na spokojniejszy - chwali mu się. Nie atakuje brutalnie rywali - bardzo dobrze. Dlatego też postawienie sprawy w kategoriach wierzę/nie wierzę w jego przemianę moim zdaniem mija sie z celem.
Jeśli można, chciałbym nieśmiało, wyrazić swoje zdanie. Nieśmiało dlatego, ponieważ jest to mój pierwszy post na tym forum. Dlatego, zanim przejdę do tematu, chciałbym zacząć od przywitania się z zacnym gronem forumowiczów:)
Panie Tomku. Uważam, że intencje Kaczyńskiego są dobre. Jednak czy polityk rzeczywiście powinien dopasowywać się do panujących nastrojów? Myślę, że w tych okolicznościach, jakie nas spotkały 10 kwietnia pod Smoleńskiem, ktoś taki jak J. Kaczyński nie powinien jednak kierować się nastrojami, po to, żeby politykę uprawiać skuteczniej, tylko kierować się tym co czuje w swoim wnętrzu. A stracił przecież brata. Jeżeli więc zmiana Kaczyńskiego oparta jest o zasadę, którą raczył Pan Panie Tomku, powyżej przytoczyć, to oznaczałoby, że Kaczyński strzela sobie w stopę. Ponieważ byłoby to bardzo sztuczne i nieprawdziwe. Ale nie oznacza to, że ja tak to odbieram. Osobiście jestem skłonny uwierzyć, a przynajmniej dać szansę, że zmiana, którą obserwujemy, wyłania się z jego serca. Ktoś kto przeżył stratę bliskiej osoby, ten wie, że tak wielka strata może wywrzeć wielki wpływ na człowieka. Z jednym się z Panem zgodzę. Że w kwestii zasad należy trwać.