Kumatemu i innym
Prawdą jest, że mój syn pracuje w MOK. O ile wiem dyrektorem MOK nie jest pan Diakun, ale pani Anna Ryl i ona jest pracodawcą mojego syna. Police są małym miastem, mój syn mieszka w Policach, ma prawo gdzieś pracować. Jakby pracował w Trans-necie, na wysypisku w Leśnie, w ZGKiM, PEC, w jakiejś szkole - zawsze byłby pracownikiem struktur organizacyjnych Gminy. Co to za grzech - nie wiem. Duża liczba policzan - kilka tysięcy osób - pracuje w podobnych jednostkach i co z tego? Gdzieś pracować trzeba. To po pierwsze.
Po drugie - moja synowa pracuje w centralnym ośrodku leczenia uzależnień przy ul. Ostrowskiej w Szczecinie. Jest psychologiem o wysokich kwalifikacjach, z licznymi certyfikatami podyplomowymi, biegłym sądowym itd. Co ma do tego pan Diakun - nie wiem. Na terenie województwa zachodniopomorskiego jest zaledwie kilkudziesięciu specjalistów w tej branży, za to alkoholików i ćpunów całe mrowie. Zarzutu nie rozumiem. Pracodawcą synowej jest Jerzy Moroz, dyrektor szczecińskiego ośrodka.
Z eks-sekretarz Gminy rozwiodłem się 10 lat temu. To prawie trzy kadencje temu. Co mnie mogą obchodzić jej dalsze prywatne uwarunkowania? Życzę jej jak najlepiej, kontaktów żadnych nie mam, nie obchodzą mnie ewentualne grzeczności wyrządzane jej przez Gminę, czy Burmistrza. To nie moja sprawa. Ożeniłem się powtórnie, moja prywatna sprawa.
Powtarzam raz jeszcze, bo Twoje komentarze "kumaty" wprowadzają jakąś spiskową teorię dziejów i sugestię relacji knajackich. Jest faktem, że W. Diakuna znam bardzo długo, ze dwadzieścia lat pewnie. Są tacy, co znają go dłużej. Jest faktem, że z nim walczyłem w latach 1998-2002 bo wydawał mi się być zbyt mocno osaczony przez niewłaściwie dobraną grupę doradczą (radni), która zawłaszczała (szantażem cofnięcia poparcia) uprawnienia władzy wykonawczej.
Jest prawdą, że kiedy zmieniła się ordynacja - i mnie, i panu Diakunowi udało się porozumieć. Jest prawdą, że nasze wzajemne relacje z biegiem czasu zmieniły się w przyjacielskie. I co z tego?
To nie o relacje chodzi. Chodzi o dobro Polic. Mówię i piszę gdzie mogę, że Gminie potrzeba w tej chwili spokoju. Ten zaś gwarantuje wyłącznie obecny Burmistrz. Dlatego Go popieram, choć wcale nie muszę tego czynić. Burmistrz bynajmniej ode mnie tego nie oczekuje. Ale dysponuję środkami komunikacji masowej i mogę wybrać rozwiązanie uznane przeze mnie za właściwe. Osoby, które ewentualnie chciałyby z W. Diakunem się zmierzyć nie gwarantują Gminie nic poza awanturami. Względnie nepotyzmem prawdziwym. Nie będę sypał nazwiskami i tak je wszyscy znają.
Dodajmy jeszcze jedno. W. Diakun jest człowiekiem doświadczonym, który wiele dobrego zrobił dla Polic i całej Gminy. To są konkrety - małe, średnie i bardzo duże. Za wiele, by je w tym miejscu wymieniać. To, że takie czy inne sfery życia samorządowego czasem ulegają spaczeniu i trzeba je naprawiać - to normalne przy tak długiej perspektywie czasowej. Nie jest od nich wolna żadna struktura samorządowa. Ważny jest jednak bilans. Ten, w przypadku Polic, na pewno wypada dodatnio. No to po co go zmieniać? Można wprowadzać korekty, ale po co zmieniać?
Mógłbym na tym forum się nie udzielać, w dziale "polityka". Tak naprawdę zajmuje mnie dział "Historia". Udzielam się i tutaj - otrzymuję zarzuty, pomówienia, oszczerstwa itd. Przyjmuję, bo jest to korzystne, kiedy pełnię rolę piorunochronu. Mnie nic się z powodu obelg nie stanie, nawet zębami nie zazgrzytam, bo już ich prawie nie mam. Natomiast w polemikach ze mną ujawniają się "zamysły serc wielu".
I tak już na koniec, bo muszę pisać na inny temat. Wiecie jak się rodzi popularność obecnego burmistrza? Ano kiedy "kumaty" w noc z 14/15 siedziałeś w domu - Burmistrz przez całą noc nosił worki z piaskiem i ciężko pracował przy wałach w Trzebieży. Jego zastępca również. Czy ludzie takiej postawy nie widzą? Ależ widzą i doceniają. A to tylko mały przykład wyjęty z rozległej "księgi starań".
Dopisek dla "generała"
Nie licz Waść na sukces w sprawie oskarżeń IPN. Uruchomiła je pewna "nędza moralna", ale w zasobach nic nie ma. Patrząc na liczne precedensy, przy całej ułomności procedur lustracyjnych, jeszcze się nie zdarzyło, aby w oparciu o takie podstawy, jak fotokopie kwitów na temat zniszczenia kwitów, ktoś kogoś skutecznie oskarżył o kłamstwo lustracyjne.