a jeśli nie był?
Obawiam się najgorszego niestety, obym się mylił ,ale mam złe przeczucia.
o ile pamiętam - za komuny każdy, kto chciał zajmować kierownicze stanowisko, musiał zapisać się do partii. O ile wiem - to była jedyna droga kariery zawodowej, często - otrzymania mieszkania, utrzymania rodziny itd. Wielu porządnych ludzi weszło do partii, bo takie były czasy. nikomu nie wyrządzili krzywdy prócz tego, że nosili czerwoną legitymację... ale w sumie nie wiem jak takie sytuacje oceniać... to wszystko nie jest takie proste. Podejrzewam, że trzeba by "wykosić" z życia publicznego wielu cennych intelektualistów i uczciwych ludzi, gdyby przyjąć za jedyne kryterium kwalifikacyjne: był albo nie był w PZPR...
.... jest taki film, w którym bohater (w ZSRR) nie tylko zapisał się do partii, ale wziął za kochankę wstrętną komunistkę tylko dlatego, że chciał chronić swoją ukochaną żonę i syna przed reżimem. Każdego dnia widział, jak kobieta, którą kochał nad życie, oddala się od niego... to nie był konformizm, tylko rozpaczliwa bezsilność...
bycie w partii samo w sobie nie jest złem. złem jest krzywda, wyrządzona tym, którzy do partii wejść nie chcieli. Jeśli okazałoby się, że D. był w PZPR i krzywdził ludzi - to faktycznie byłoby niedobrze... bardzo niedobrze. Ale - osobiście w to nie wierzę...