Prosty scenariusz - autobus ma awarię, kierowca informuje, ludzi, że mają wysiąść, wysiadają i odjeżdża bez nich do zajezdni. Istnieją awarie, że autobus może jechać, ale bez pasażerów, to żadna rzadkość. I tu nie ma mowy o żadnym poświadczaniu awarii przez kierowcę, bo jego już zwyczajnie nie będzie. Poza tym nie mogę żądać od kierowcy poświadczenia, bo nie ma mowy o tym w regulaminie przewozów i tak zapewne by odpowiedział, jeśli nie dosadniej. I trzymajmy się przepisów - bo od czego mogę się odwoływać, jeśli nie od sytuacji niezgodnej z przepisami? A tutaj mamy wszystko legalnie. Następny autobus podjeżdża za 35 minut i zgodnie z regulaminem muszę skasować nowy bilet, bo nie zmieściłem się w przepisowych 30 minutach na ponowne skasowanie tego z awarii. Kanarów to nie będzie obchodzić, bo oni doskonale znają regulamin i w tym przypadku wypiszą mandat. Ja nie będę się mógł odwołać, bo nie będę mieć żadnych dowodów, świadków, dokumentów poświadczających cały przebieg sytuacji, poza tym jak wspominałem wszystko jest legalnie. Czy to się mi zdarzyło? Nie - ale tylko dlatego, że miałem sieciówkę i dlatego nie musiałem się martwić o bilet i odliczać tych 30 minut! Tak jak wspominałem to są przepisy tworzone przez ludzi mieszkających w centrum Szczecina lub po prostu nie korzystających z komunikacji miejskiej, bo na pewno nie chronią one praw przeciętnego pasażera.