Jazda nocą, usiłowanie choć przez chwilę zasnąć na siedząco, w fotelu z każdym następnym kilometrem coraz to mniej wygodnym. W stolicy byliśmy ok. godz. 8:30.
Do rozpoczęcia uroczystości pozostawało kilka godzin, które spędziliśmy przechadzając się od placu Piłsudskiego, poprzez Krakowskie Przedmieście i część starego miasta. Mieliśmy okazję odwiedzić kilka miejsc pamięci, jak np. to w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, gdzie znajduje się kaplica katyńska – za każdym razem robi niesamowite wrażenie. Następnie uroczystości związane z wydarzeniem - koncert pieśni patriotycznych, msza św. na placu Trzech Krzyży.
Wreszcie sam marsz. Wyczerpujący, bo trwający kilka godzin, jednak napawający nadzieją. Widok tak potężnej rzeszy ludzi, pozytywnie do siebie nastawionych, w każdym przedziale wiekowym, przedstawiciele tylu różnych środowisk – koła przyjaciół radia Maryja, przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, Klubów Gazety Polskiej, Solidarności, różnych organizacji katolickich, Solidarni 2010, emeryci, kombatanci, przedstawiciele środowisk akademickich, rolnicy, studenci, pracujący, bezrobotni, pracodawcy, lekarze, chorzy, zdrowi, babcie, dziadki, młodzież, dzieci. Widziałem tam niemal wszystkich. Wszyscy z jedną najważniejszą intencją: obudź się, Polsko! Obudź się, ponieważ polityka obecnego rządu prowadzi kraj w złym kierunku, nie licząc się z dobrem wspólnym, z dobrem obywatela, pracownika, pacjenta, przedsiębiorcy itd. Ponad 200 000 uczestników z wielkim przekonaniem wsparło również telewizję Trwam. Niektórzy twierdzą, że byli tam ludzie zmanipulowani lub pojechali tam na tanią wycieczkę. Trzeba było tam być i usłyszeć jak dwieście tysięcy gardeł skanduje: „nie oddamy wam telewizji trwam“. Nie sądzę, żeby tylu ludzi krzyczało te hasła bez przekonania. Że byli to ludzie, którzy przyjechali sobie na darmową wyieczkę panie Kilofownikownia! Choć po części mógłbym się zgodzić, że do całego tego wydarzenia ktoś nas jednak zachęcił. Zachęciła nas wszystkich wąska grupa ludzi... z nikim innym jak właśnie z Tuskiem na czele. Nikt tak nas do tego nie przekonał jak właśnie on. Żaden Kaczyński, Rydzyk czy Duda.
Myślę, że tym, przeciw którym zaprotestowaliśmy, skóra na grzbietach zmarszczyła się ze strachu, ponieważ tak ogromny tłum, który wcześniej widywałem jedynie na pielgrzymkach papieskich, robi przeogromne wrażenie. Myślę, że zdali sobie sprawę, że za każdym razem będzie nas więcej i więcej, sami się o to starają.
Dlatego mimo, tak wyczerpujących wielu godzin spędzonych w nocnych podróżach autokarem tam i z powrotem, oraz całego dnia spędzonego na nogach w Warszawie, myślę, że było warto. A wszystkim krytykantom polecam aby odsłuchali wystąpień o. Rydzyka, Kaczyńskiego czy Dudy. Zdaję sobie sprawę, że jesteście tak zacietrzewieni w swoich upartych postawach, że pewnie słuchając ich i tak nic nie usłyszycie. Ale chociaż spróbujecie, tym bardziej, że - co jest najbardziej przykre - że przecież tak na prawdę, przemawiali oni również w waszym interesie. I my także tam byliśmy w naszym i w waszym interesie.
A pomimo, że wielu zapowiadało, że ten marsz będzie marszem faszystów, że jedziemy tam podpalić Polskę (jak Wałęsa na przykład), atmosfera była niezwykła. Pogratulować tylko organizatorom, że mimo tak potężnej manifestacji, nie doszło do najmniejszego ekscesu. Żal mi było tylko tych policjatów wyposażonych w hełmy i pałki – stać tyle godzin bez celu... a mówiono im, że przyjedziemy z granatami...
Dzięki Darek za wstawienie Twojej relacji na youtube. Trzeba przyznać, że fachowo to poskładałeś