POrzucone obietnice?Wciąż nie daje mi spokoju – i pewnie jeszcze długo nie da – sprawa narastania długu publicznego Polski pod rządami Platformy Obywatelskiej i podłączonego do niej urządzonka peryferyjnego zwanego Polskim Stronnictwem Ludowym.
Jak można się było domyśleć, zdominowany przez rządzącą koalicję Senat przyklepał przegłosowaną w Sejmie ustawę o zawieszeniu do końca tego roku sankcji wynikających z przekroczenia 50-procentowej relacji długu publicznego do produktu krajowego brutto (PKB).
[1]Przy pomocy „Google” dość łatwo odnaleźć w internecie program wyborczy Platformy Obywatelskiej z 2011 roku zatytułowany „Następny krok. Razem”. Ale dotarcie do tego dokumentu ze strony głównej PO jest co najmniej kłopotliwe. Może dlatego, że aktualnie kłopotliwe dla PO są zawarte w nim obietnice?
[2]W słowie wstępnym do wspomnianego programu, na stronie 19, Donald Tusk składa, sygnowaną swoim podpisem, następującą deklarację:
„Będziemy dążyć do zrównoważonego budżetu przed końcem kadencji. Obniżymy relacje długu do PKB do 48% w 2015 roku i do 40% w 2018 roku, dzięki czemu będziemy mieli niższe stopy procentowe i szybszy wzrost gospodarczy.”
W związku z rozziewem między obecnymi poczynaniami rządu Platformy Obywatelskiej a obiecankami wyborczymi z 2011 roku nasuwają mi się następujące pytania:
1. Jaka wartość długu publicznego w relacji do PKB jest dla obecnego rządu progiem alarmowym, po którego ewentualnym przekroczeniu podejmie on zdecydowane środki zaradcze?
2. Czy w związku z obecną sytuacją wyborcy mają zapomnieć o deklarowanym przez Platformę obniżeniu relacji długu publicznego do 48% PKB w 2015 roku – czyli na koniec kadencji? A jeżeli tak, to jakie zadłużenie publiczne w stosunku do PKB przewiduje rząd w 2015 roku?
3. Kiedy – według rządu – nastąpi największe obciążenie polskich podatników spłatami już zaciągniętych i nadal zaciąganych długów publicznych?
Przypomnę jeszcze raz, że wyliczenia oparte na metodologii Eurostatu wskazują, iż polski dług publiczny już w 2009 roku przekroczył 50% wartości PKB. Według danych Eurostatu dług publiczny Polski pod koniec 2012 roku kształtował się na poziomie 55,6% PKB.
[3]Zapamiętajmy tę ostatnią liczbę i cofnijmy się w naszych rozważaniach o przeszło trzydzieści lat. Obliczyłem na podstawie źródeł, które podaję, że zadłużenie Polski wynosiło na koniec 1981 roku 55,2% PKB. Ów rok, uwieńczony wprowadzeniem stanu wojennego przez Jaruzela, zapoczątkował wieloletni okres nędzy i beznadziei, kiedy na półkach sklepowych królowały ocet i musztarda.
[4],
[5],
[6] Mogę pocieszyć czytelników, że gdyby jednak Platforma schrzaniła do reszty nasze finanse publiczne, to teraz będzie odwrotnie. System gospodarczy mamy inny i towarów w sklepach nie zabraknie. Tylko wielu z nas zabraknie pieniędzy, żeby je kupić. I być może, kiedy będziemy ślinili się z głodu stojąc przed drzwiami jakichś delikatesów, potrąci nas wychodzący stamtąd z wyładowaną reklamówką Donald albo inny Vincent. Bo ich portfele, jeżeli nawet schudną, to nie na tyle by musieli sobie odmówić szyneczki parmeńskiej na kolację czy paru lampek czerwonego wina na dobry sen i trawienie.
Nadmieniłem, że tytuł programu wyborczego Platformy Obywatelskiej z 2011 roku brzmi „Następny krok. Razem”. Życzę sobie, Polakom i Tuskowi, aby następny krok, który razem wykonamy nie był krokiem w przepaść.