Tusk wyciąga ręce po sześciolatkiJest bardzo prawdopodobne, że z inicjatywy rządu PO-PSL obowiązkiem szkolnym od roku szkolnego 2014/2015 zostaną objęte sześciolatki. 30 sierpnia 2013 roku Sejm przyjął stosowne zmiany w ustawie o systemie oświaty. Nowelizacja zostanie teraz przesłana do Senatu. I co w tym złego? [1]Gdyby taka sytuacja miała miejsce na przykład dziesięć lat temu, pewnie nie robiłoby to na mnie większego wrażenia. Od sześciu, czy od siedmiu lat do szkoły? Rok w tę czy rok we w tę? Czy to taka wielka różnica? Przecież w tylu państwach na świecie sześciolatki chodzą do szkoły i nie słychać, żeby z tego powodu działa się im wielka krzywda. Teraz, kiedy od kilku lat jestem ojcem, zrewidowałem swoje poglądy w kwestii edukacji najmłodszych.
Na początek przeanalizujmy problem arytmetycznie. Tuskowy rząd - w szczególności sam premier i minister oświaty Krystyna Szumilas - chce wysłać dzieci do szkoły o jeden rok wcześniej. Jeden rok to dla sześciolatka aż jedna szósta jego życia. Premier Donald Tusk ma ukończone 56 lat, minister Krystyna Szumilas - 57 lat. Jedna szósta ich wieku to przeszło dziewięć lat. Można zatem powiedzieć, że 1 rok życia sześciolatka odpowiada przeszło 9-ciu latom życia osoby w wieku Pana Premiera czy Pani Minister. Czy Donald Tusk i Krystyna Szumilas chcieliby na przykład już dzisiaj być w takiej kondycji psychofizycznej w jakiej będą za 9 lat, czyli w wieku 65-ciu czy 66-ciu lat? Inne są możliwości 65-latka i inne - 55-latka, tak jak odmienne są możliwości sześciolatka i siedmiolatka. Dlatego wymagania stawiane człowiekowi muszą być adekwatne do okresu rozwojowego, w którym się on znajduje.
Skupmy się teraz na dzieciach. W organizmie dziecka będącego w przedziale wiekowym mniej więcej: pięć i pół - sześć i pół roku życia (różnice indywidualne), rozpoczyna się tak zwany
skok rozwojowy, czyli intensywne zmiany fizyczne i psychiczne. Proces ten trwa około 6 miesięcy. Ciało i umysł dziecka po skoku rozwojowym są dojrzalsze i sprawniejsze niż przed skokiem. Wiele dzieci rozpoczynających naukę szkolną w roku ukończenia sześciu lat będzie się wtedy znajdowało jeszcze przed lub w trakcie skoku rozwojowego (rozpiętość wiekowa dzieci dnia 1 września: 5 lat i 8 mies. - 6 lat i 8 mies.). Natomiast większość dzieci rozpoczynających naukę szkolną w roku ukończenia siedmiu lat będzie już miała skok rozwojowy za sobą.
[2]Uważam, że w warunkach społeczno-ekonomicznych obecnie panujących w naszym kraju jest lepiej dla dziecka, kiedy rozpoczyna naukę w szkole po zakończeniu skoku rozwojowego. Poniżej przedstawiam przesłanki, które skłoniły mnie do przyjęcia takiego poglądu.
1. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego jest mniej odporne na stres. Przejście dziecka z przedszkola do szkoły, związane ze zmianą miejsca i zmianą nauczyciela ("mojej pani", jak mówią dzieci) jest dla niego z pewnością sytuacją stresogenną.
2. Zwieracze dziecka przed lub w trakcie skoku rozwojowego są mniej wytrzymałe. Takie dziecko nie może długo wstrzymywać swoich potrzeb fizjologicznych. Wobec tego sześciolatek musi mieć prawo wychodzenia do toalety w czasie lekcji. Ile sal lekcyjnych, w których mają się uczyć sześciolatki wyposażonych jest w wejście prowadzące bezpośrednio do toalety (tak jak w przedszkolach)? Jeżeli wejście do toalety znajduje się w korytarzu, to nauczyciel nie ma możliwości właściwego dozorowania malucha, który wyszedł za potrzebą, gdyż musiałby w tym celu pozostawić bez opieki resztę dzieci w klasie. W ilu szkołach znajdują się toalety przystosowane do wzrostu sześciolatków?
3. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego ma mniejszą pojemność żołądka i odporność na głód. Ile szkół jest wyposażonych w zaplecze umożliwiające wydawanie sześcioletnim dzieciom i konsumpcję przez nie (także w sali lekcyjnej) odpowiednich, zdrowych posiłków i ciepłych napojów?
4. Układ kostny i mięśniowy dziecka przed lub w trakcie skoku rozwojowego jest słabszy. W związku z tym sześciolatki trzeba szczególnie chronić przed dźwiganiem nadmiernych ciężarów. Ile klas wyposażonych jest w
szafki o dostatecznej pojemności, umożliwiające dzieciom pozostawienie w szkole części przyborów i podręczników. W ilu placówkach sześciolatek może pozostawić po zajęciach, w szatni lub w klasie, buty do chodzenia po szkole? Dlaczego rząd nie doprowadził do przyjęcia normy określającej dopuszczalną maksymalną masę uczniowskiego tornistra? Może dlatego, iż zdaje sobie sprawę, że wbrew temu co głosi wyposażenie szkół jest niedostateczne, i że z tego powodu wspomniana norma byłaby notorycznie przekraczana? Wprawdzie Główny Inspektor Sanitarny zaleca, aby masa uczniowskiego tornistra nie przekraczała 10 do 15% masy ciała ucznia, ale to zalecenie nie ma mocy wiążącej i za jego nieprzestrzeganie nie grożą szkołom żadne konsekwencje.
[3]5. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego posiada mniejszą zdolność oceny zagrożenia i przewidywania skutków swoich działań. Dlatego przeciętny sześciolatek wymaga ściślejszego nadzoru niż siedmiolatek. Ma to odzwierciedlenie w polskim prawodawstwie. Między innymi art. 106 kodeksu wykroczeń stanowi:
"Kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad
małoletnim do lat 7 (wytłuszczenie moje) albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać lub obronić się przed niebezpieczeństwem, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka, podlega karze grzywny albo karze nagany."
Jedna osoba - nauczyciel - może mieć trudności z zapewnieniem właściwej opieki dwudziestu kilku sześciolatkom w klasie. Jako przykład podam opisany w punkcie 2 problem załatwiania potrzeb fizjologicznych przez dzieci. Zresztą nauczyciel też musi iść raz na jakiś czas do toalety. W przedszkolach zatrudniane są osoby pełniące funkcję tzw. pomocy przedszkolnej. W ilu szkołach utworzono analogiczne etaty pomocy nauczyciela pierwszej klasy?
A ile szkół jest w stanie zapewnić sześciolatkom należytą opiekę świetlicową? Dziecko w tym wieku nie może przecież samo wracać ze szkoły do domu i czekać tam na przyjście z pracy rodziców.
6. Dziecko przed lub w trakcie skoku rozwojowego szybciej się męczy podczas ćwiczeń w pisaniu. A to dlatego, że jeszcze się u niego nie zaczął lub dopiero trwa pierwszy etap kostnienia nadgarstka. Nie oznacza to, że sześciolatek nie powinien uczyć się pisania. Jednak z lektury nowej podstawy programowej wynika dla mnie, że od sześciolatka-pierwszoklasisty wymaga się, aby w dziedzinie czytania i pisania opanował w ciągu roku tyle, ile ja miałem przyswoić w dwa lata chodząc najpierw rok do zerówki, a potem rok do pierwszej klasy. Sądzę, że taka przyspieszona alfabetyzacja będzie dla przeciętnego sześciolatka traumatyczną harówką ponad jego siły.
[4] 7. Uczenie sześciolatków wymaga od nauczyciela innych umiejętności, w tym umiejętności praktycznych, niż edukowanie siedmiolatków. Wynika to ze wspomnianych różnic rozwojowych, przejawiających się między innymi w mniejszych zdolnościach koncentracji uwagi, panowania nad emocjami, spostrzegania, zapamiętywania oraz w mniejszej odporności na zmęczenie dzieci przed lub w trakcie skoku rozwojowego. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że nauczyciele pracujący w szkołach posiadają odpowiednie kwalifikacje do pracy z dziećmi młodszymi. A ja pytam się: ile godzin praktyk z sześciolatkami (w dotychczasowych zerówkach) odbyli w ramach zdobywania kwalifikacji nauczyciele, którzy do tej pory uczyli przede wszystkim siedmiolatki i dzieci starsze?
I jeszcze jedna uwaga. Ten komu rzeczywiście zależy na dobru dzieci, tak poważną reformę jak wysłanie sześciolatków do szkół powinien zacząć od solidnego przygotowania infrastruktury. Wspominałem już o toaletach, szafkach i świetlicach. Czas najwyższy poświęcić więcej uwagi salom lekcyjnym. Według zaleceń władz Bawarii na jednego ucznia w klasie powinny przypadać przynajmniej 2 metry kwadratowe powierzchni i przynajmniej 6 metrów sześciennych przestrzeni; polski urzędnik z ministerstwa oświaty w odpowiedzi na interpelację poselską podał nawet wartość 2,5-3 metry kwadratowe na ucznia. W ilu polskich szkołach spełnione są te normatywy? W czasach Tuska słyszy się przede wszystkim o likwidacji szkół, a nie o ich budowie i rozbudowie. Wbrew pozorom, niż demograficzny jaki nas dotyka powinien skłaniać mądre władze do rozwijania bazy opiekuńczo-edukacyjnej, bo to jest bodziec zachęcający obywateli do posiadania potomstwa.
[5],
[6]Pragnę oznajmić, że jestem autentycznym zwolennikiem edukacji sześciolatków. Ale uważam, że w aktualnej sytuacji Polski lepszym miejscem do tego celu od szkół są przedszkola z zerówkami, w których program edukacji powinien obejmować podstawy czytania, pisania i liczenia. Być może należałoby również wprowadzić więcej elementów edukacyjnych - oczywiście w formie zabawowej - już w przedszkolnej grupie pięciolatków.
Na stronie internetowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów można przeczytać następujące uzasadnienie posłania sześciolatków do szkół:
"Rozwiązanie takie przede wszystkim zapewnia wyrównanie szans edukacyjnych dzieci pochodzących ze środowisk o różnym kapitale kulturowym. Dzieci, które idą wcześniej do szkoły zyskują dostęp do lepszej niż w przedszkolu infrastruktury naukowej (darmowa nauka języka obcego i zajęcia pozalekcyjne), sportowej (boiska i place zabaw) oraz informatycznej."
[7]W związku z wątpliwościami, które przedstawiłem wyżej, nie przekonują mnie te argumenty tuskowego rządu. W moim przekonaniu wprowadzana na siłę przez rząd PO-PSL reforma może spowodować u wielu sześciolatków uprzedzenia, fobie, nerwice i agresję (w tym autoagresję), a także regres mentalny lub spowolnienie rozwoju. Zaburzenia te mogą mieć wpływ na całe późniejsze życie dzieci, które padną ofiarą eksperymentu oświatowego prowadzonego przez obecne władze.
Myślmy o dzieciach, ale pamiętajmy też o sobie. Za dwadzieścia, trzydzieści lat, kiedy wielu z nas osiągnie wiek podeszły, dzieci które obejmie reforma Tuska (jeśli wejdzie w życie) będą już aktywne zawodowo. Jeżeli wówczas salowy w szpitalu spoliczkuje nas, gdy rozlejemy zupę na pościel, albo pielęgniarka źle nam odmierzy lekarstwo, bądź urzędnik w ZUS-ie czy innym OFE niewłaściwie nam policzy emeryturę, czy winniśmy mieć wtedy pretensje tylko do nich, czy także do autorów reformy, która spaczyła ich rozwój? Na pewno powinniśmy mieć wówczas wyrzuty do siebie, jeżeli teraz nie dość energicznie sprzeciwiamy się ryzykownym planom rządu.
Jaki jest rzeczywisty cel reformy oświatowej Tuska? Dlaczego Tusk wyciąga ręce po sześciolatki? Jestem przekonany, że w działaniach obecnego premiera nie chodzi o dobro dzieci, ale o podtrzymanie padającego systemu finansów publicznych: uczniowie rok wcześniej skończą edukację, pójdą szybciej do pracy i będą dłużej pracowali, w związku z czym wniosą do kasy publicznej więcej podatków i parapodatków, a pobiorą z niej mniej zapomóg.
Tego typu pomysły na pozyskanie i zaoszczędzenie publicznych pieniędzy kosztem harmonijnego rozwoju dzieci oceniam jako cyniczne i niegodziwe.
Osobiście wolałbym, aby Tusk skazał mnie na rok pracy więcej, podwyższając mój wiek emerytalny nie do 67 a do 68 lat, niż żeby moje dziecko i inne maluchy zmuszane były do pójścia o jeden rok wcześniej do słabo przygotowanych na tę okoliczność szkół.
Ostateczne postanowienia w sprawie sześciolatków na razie nie zapadły. Znowelizowana ustawa musi być przyjęta przez Senat i podpisana przez Prezydenta. Być może Tusk wycofa się jeszcze ze swojego planu? Widzi przecież, że Polacy zaczynają się od niego odwracać. A wprowadzenie obowiązku chodzenia sześcioletnich dzieci do szkół poparcia mu raczej nie przysporzy - w roku szkolnym 2012/2013, kiedy decyzja o wysłaniu sześciolatka do szkoły zależała od rodziców, do pierwszej klasy poszło zaledwie 17,62% dzieci w tym wieku, a w roku 2013/2014 według szacunkowych danych pójdzie około 15%, czyli jeszcze mniej.
[8],
[9]Warto zwrócić uwagę, że posłowie mają obecnie szansę dopuszczenia Polaków do głosu w kwestii sześciolatków, bowiem w czerwcu bieżącego roku do Sejmu trafił wniosek fundacji "Rzecznik praw rodziców" w sprawie przeprowadzenia referendum, w którym jedno z pytań dotyczy obowiązku szkolnego dla sześcioletnich dzieci. Pod wspomnianym wnioskiem podpisało się prawie 950 tys. obywateli.
[10]Mam nadzieję, że rankiem dnia 1 września 2014 roku i w następnych latach polskie sześciolatki pójdą pod opieką swoich rodziców nie do szkół a do przedszkoli.