Domino, poszło PW.
[ Dodano: 2010-06-03, 09:40 ]
Krótka historia mojego dziadka wedle opisu drugiej osoby ze zdjęcia :
" Tadeusza W. / u niemców figurował jako Adolf, a ja jako Johann / poznałem , będąc od Niego młodszym o 16 lat , na wiosnę 1943 r gdy został skierowany do pracy w ogrodzie w Policach gdzie pracowałem.
Poprzednio tak jak i ja pracował w fabryce syntetycznej benzyny, mieszkając w obozach Pommernlager i statku
Bremerhaven. Po likwidacji obozu na statku zamieszkaliśmy razem u ogrodnika.
Warunki pracy w fabryce i obozach opisane i przedstawione zostały m.in. na stronach internetowych Stowarzyszenia " Skarb " odnoszących się do Polic.
Zakład ogrodniczy pod nazwą " CARL BOOTZ " Stettin, Politz, Hagenerstrasse 1. Obecnie nie istnieje - mieścił się
między ulicami: Grunwaldzka, Pl.Chrobrego, Starzyńskiego, Polną, drogą bez nazwy do budynku Poczty.
Właścicielem ogrodu i sklepu z kwiatami i warzywami był oficer o wyższym stopniu wojskowym, który służbę pełnił
w dowództwie w Szczecinie. Oficer ten poza służbą przebywał w domu z rodziną składającą się z żony, syna w wieku 15 lat, córki 8 letniej i siostrą żony. W czasie tego pobytu w domu zadawał nam do wykonania planowane
na tydzień albo dłużej roboty - zadania do spełnienia.
Ponieważ Tadeusz był moim znakomitym nauczycielem i fachowcem, ogrodnikiem oraz złotą rączką do wszystkich
robót , złe stosunki z pierwszego okresu panujące między nami , a tą rodziną - z upływem czasu ulegały ciągłej
poprawie. A już do stosunków prawie rodzinnych doszło jak otrzymaliśmy mieszkanie w przybudówce i wyżywienie pracodawcy. Tak było do marca 1945 r kiedy niemcy uciekli na rozkaz na zachód, a nas ewakułowano do UECKERMUNDE do budowy okopów. Z tej miejscowości powróciliśmy wozem konnym przez Police do Szczecina i Stargardu. Następnie koleją do Poznania i Łodzi. Razem dojechaliśmy do Łodzi w końcu maja 1945 r.
Ze wspólnych rozmów i zwierzeń mogę podać skrócony Jego życiorys..
Pochodził z rodziny zamieszkałej we Lwowie. Ojciec Jego był głównym ogrodnikiem miejskim w tym mieście.
Stracił z nim wszelki kontakt po zajęciu w 1939 r Lwowa przez wojska radzieckie.
W czasie swojej młodości prowadził dość bujne życie. Jak mówił to m.in. był marynarzem, podróżował, pracował w cyrku / nosił w zębach drabinę na której ćwiczyła dziewczynka /, oraz jezdził na rowerze cyrkowym.
Przed wybuchem wojny w 1939 r mieszkał w Łodzi i pracował jako ogrodnik na stacji kolejowej Łódż - Widzew.
Był żonaty - miał dwie córki. Został wdowcem. Starszą córkę wzięła na wychowanie rodzina z okolic Sieradza.
Młodszą córkę Marysię wzięła pod opiekę i wychowanie samotna kobieta zamieszkała w Łodzi przy ul.Zachodniej.
Tej kobiecie Tadeusz przesyłał z niemiec pieniądze na koszty wychowania i wyżywienie córki. Odebrał Ją dopiero
po powrocie do Łodzi w 1945 roku.
W tym czasie Tadeusz poznał zamieszkałą przy ul.Gdańskiej p. Martę swą przyszłą żonę.
Wspólnie postanowili i wraz z córką Marysią wyjechali do Szczecina, gdzie zamieszkali, pobrali się i założyli szczęśliwą rodzinę, powiększoną o nowo narodzone dzieci.
Po objęciu przez polaków enklawy Polickiej przenieśli się do tego miasta i zamieszkali przy ul.Wojska Polskiego
- pracując we własnym ogrodzie - jako hodowca kwiatów.
Byli pionierami zasiedlenia Polic, kto wie może przed obywatelami greckimi ?.
Tyle z mej strony, jeżeli będę mógł pomóc coś więcej proszę się nie krępować.
Z pozdrowieniem Janek z rodziną. "
jest to list człowieka który przebywał w obozie wraz z moim dziadkiem i pare dni temu tak jak pisałem wcześniej nawiązał ze mną kontakt.