Do szpitala w Zdunowie trafiłem w czerwcu 2006 po wypadku motocyklowym. To była masakra, po przywiezieniu w karetce półprzytomny czułem się jak intruz, po godzinie, chciano mnie wypisać do domu, pomimo silnego bólu szyi, który nie pozwalał nawet na siedzenie, o stanięciu o własnych siłach na nogi i udaniu się do domu absolutnie nie było mowy. Po wykonanym zdjęciu RTG, które zostało wykonane niechlujnie, gdyż nie zauważono na nim ukruszenia kręgu szyjnego, który naciskał na rdzeń kręgowy, zdecydowano o zakończeniu leczenia (godzinę po wypadku !). Powiedziałem, że mam ich wszystkich gdzieś, nie dam się spławić i zostaję. Położyłem się i powiedziałem lekarzowi, że niech się "wali". Przez pierwsze godziny ból był nie do zniesienia. Do tego doszła w nocy prawie 40 stopniowa gorączka, którą nikt się nie zainteresował. To był moment, po którym podjąłem decyzję o wyjeździe z Polski. Wtedy rządził PiS... Dziś po latach jak widać służba zdrowia wygląda niewiele lepiej. Oni wszyscy potrafią tylko gadać, a to, że Grodzki mógł brać w "łapę" jest dla mnie jak najbardziej prawdopodobne. W tym szpitalu od lat panowała patologia. Podejrzewam, że gdybym wtedy złożył propozycję zapłaty, to mój czas spędzony po wypadku, wyglądałby zupełnie inaczej.