Fajnie to brzmi. Tyle że ujdzie w samorządzie, ale w wyborach parlamentarnych będziesz miał 1 posła na 100000 ludzi. I rzeczywistość skrzeczy.
Moja wizja, to ograniczenie liczebności parlamentu do 100 osób i likwidacja Senatu. A wtedy 1 poseł przypadałby nawet na ok. 360 tys. ludzi. W najgorszym przypadku mógłbym zaakceptować Sejm liczący 379 posłów, ale Senat bez zmian – do likwidacji. I według mnie - nic w tym by nie skrzeczało. Wręcz przeciwnie! Mechanizm zacząłby pracować sprawniej.
To ja poproszę o Twoją interpretację.
Nie da się tego przedstawić jednym zdaniem. W telegraficznym skrócie jest to ograniczenie zakresu uprawnień władzy do niezbędnego minimum, obarczenie władz obowiązkiem tworzenia jasnych i zrozumiałych zasad i norm prawnych, umożliwiających obywatelom zaspokajanie swoich potrzeb oraz podporządkowanie wszystkich obywateli,
w jednakowym stopniu, ustanawianym zasadom i prawu.
Bo jeżeli sprowadzimy je do maksymalizowania korzyści dla ogółu, to się okaże, że w naszych pięknych Policach przetargi na roboty budowlane bez przetargu powinien wygrywać Jerzy Kardziejonek, a nie Ty czy ja. Bo my w najlepszym razie umiemy mnożyć kasę, a on mnoży kasę i dokłada produkty.
Możliwości i wielkość osiąganych korzyści, to indywidualna sprawa każdego przedsiębiorczego obywatela. Władza nie powinna tego regulować, a tym bardziej nie powinna nikomu pomagać w maksymalizowaniu tych korzyści kosztem innych podmiotów.
A jeżeli chodzi o przetargi? No cóż. Wystarczy, aby władza ustanawiała jasne i czytelne zasady przetargowe i ściśle ich przestrzegała, a w przypadku ich naruszania, aby winni ponosili odpowiedzialność prawną i finansową. To wcale nie jest takie trudne do osiągnięcia. Wystarczy zmienić sposób przeprowadzania przetargów i powoływania komisji przetargowych.