Kilka lat temu obdarzono nas nowym orlikiem w tej okolicy. Nie byłoby w tym nic złego, bo przecież młodzież musi mieć miejsce do spotkań, do uprawiania sportu, jednak ten Orlik to przysłowiowy wrzód na tyłku.
Zacznę od tego, że, gdy budowano orlika nie przeprowadzono żądnych publicznych konsultacji z okolicznymi wspólnotami. Boisko usytuowano dokładnie tak, że leży w bardzo bliskim sąsiedztwie bloków i domów jednorodzinnych. Choć można było je usytuować od strony ulicy szkolnej, gdzie nie przeszkadzałoby tak wielu ludziom (od tej strony jest szkoła samochodówka i spory pas zieleni). Barak, w którym są szatnie nie jest w żaden sposób odgrodzony siatką od boiska do koszykówki i młodzi ciągle kopią piłką "dla sportu" o ten metalowy budynek. Za dnia to nie jest tak uciążliwe, jednak po 20-21 się już staje.
Regulamin orlika jasno mówi, że wolno korzystać z tego przybytku tylko do godziny 21. Nikt tego jednak nie przestrzega. Codzienne spędy narkomanów, pijącej młodzieży, czy "zapalonych sportowców amatorów nocnych gier", także od 22 do niekiedy 1 a nawet 3 w nocy mamy takie oto popisy. Co na to policja?
Nic, wielokrotnie dzwoniono do nich, funkcjonariusze przyjeżdżali łaskawie po 30-40 minutach, gdy już albo nikogo na boisku nie było, albo zwyczajnie policjanci obserwowali wszystko z auta i czekali na rozwój sytuacji po czym odjeżdżali najczęściej bez interwencji. Chyba zwyczajnie się bali chłystków.
Pani dyrektor szkoły, do której przylega orlik była dwukrotnie zapraszana na spotkania wspólnoty, jednak ani razu nie raczyła się pojawić. Więc niektórzy z okolicznych mieszkańców sami fatygowali się do gabinetu tej pani by omówić problem. Z rożnymi skutkami, a to kogoś ta pani wyrzuciła z gabinetu z niecenzuralnym słowem na do widzenia. Innym razem obiecywała założenie siatki oddzielającej szatnie od boiska, jednak nadal nic z tym nie zrobiono. A jeszcze innym razem wykręcała się, że ona nie ma na nic wpływu.
Jakiś czas temu tvp info nakręciło reportaż "wokół nas" o tym problemie. Poruszono wszystkie w/w kwestie, a także brak osoby, która by nadzorowała to miejsce (zamykała je na noc o 21 i otwierała rano). Nic to jednak nie dało, jak było tak jest. Frustracja w mieszkańcach narasta, bo w większości są to ludzie starsi i ludzie pracujący, którzy po powrocie do domu chcą mieć spokój chociaż w godzinach ciszy nocnej.
Czy jest na tym forum ktoś, kto potrafiłby coś zaradzić, poradzić? Jakiś radny, który mógłby się ustosunkować?
Tylko proszę bez głupich komentarzy w stylu "kupcie sobie zatyczki do uszu", bo to naprawdę byłoby nie na miejscu.