Nie warto. Najważniejszy i tak jest efekt psychologiczny
Według mnie jest efekt psychologiczny i ekonomiczny też. Jest zatem o co zabiegać. Ja, myśląc o wymianie podzielników, miałem na uwadze wprowadzenie takich urządzeń pomiarowych, które by dokładnie odmierzały zużyte KJ. Poza tym jest coś jeszcze, o czym w tym artykule się nie wspomina. Taki system rozliczania wpływa też na rozwój indywidualnych przedsięwzięć racjonalizatorskich, wiodących do szukania innych (oszczędniejszych) metod ogrzewania własnych lokali. Dotyczy to tych, którzy mają trochę wiedzy, zdolności i potrafią logicznie myśleć. Moje mieszkanie jest właśnie ogrzewane w oparciu o rozwiązania własne i dzięki temu dało mi to kilkutysięczne oszczędności za te lata grzewcze, w których stosowano indywidualne rozliczanie kosztów. Byłoby dla mnie jeszcze lepiej, gdybym płacił za faktycznie zużyte ciepło w oparciu o dokładne urządzenia pomiarowe, lub gdybym miał możliwość odcięcia się od istniejącej instalacji grzewczej. Indywidualne metody ogrzewania mieszkania, które ja stosuję, kosztowałyby mnie nie więcej niż ok. 200-400 zł/ na sezon grzewczy + udział w ogrzewaniu części wspólnych, podczas gdy obecnie pobierana zaliczka wynosi ok. 1200 zł (w rozliczeniu ryczałtowym mniejsza by nie była). Dla uzupełnienia dodam, że zimą temperatura w moim mieszkaniu nie spada poniżej 21-22 st. C. I to w zupełności mi wystarcza! Zatem w moim przypadku, mity o kufajkach można włożyć sobie między bajki!
Jednak najoszczędniejszą metodą ogrzewania się w zimie, jest metoda pewnego górnika z Bytomia. On kupił jeden worek węgla i całą zimę się nim ogrzewał a na koniec zimy jeszcze mu worek węgla został! Kto wie jaki system grzewczy on zastosował?