Witam!
Chciałbym serdecznie pozdrowić pracowników firmy SIAL, która przygotowuje posiłki na Zakładach. Z informacji które krążą po Zakładzie, koszt jednej paczki wynosi kilkanaście złotych, natomiast to co znajduje się w środku, moim zdaniem, w większości nie nadaje się do jedzenia, a czasami urąga ludzkiej godności, bo nawet koty mieszkające na Zakładach nie są zainteresowane tym "jedzeniem".
Na zdjęciach chciałbym pokazać przykład z wczoraj, tj. 21 maja - kiełbasa krakowska sucha pleśniowo-grzybowa
Osoby świadome tego co jedzą, po przeczytaniu etykiet produktów, które dostarczane są w paczkach, nie będą zainteresowane ich konsumpcją. Sam swoje paczki kładę na ławce przy ogrodach działkowych, gdzie koczują bezdomni, ale im wszystko jedno co zjedzą. Szkoda mi natomiast moich koleżanek i kolegów, którzy z różnych powodów muszą posilać się wątpliwej jakości i świeżości produktami.
Masło serwowane w paczkach często ma posmak plastiku, co jest konsekwencją nieprawidłowego przechowywania. Bułki są świeże średnio raz na miesiąc, za to zdecydowanie częściej zalatują stęchlizną. Wędliny i nabiał mają bardzo krótkie terminy ważności, a czasem są przeterminowane - wczoraj po otworzeniu kiełbasy musieliśmy otworzyć również drzwi i okno, żeby przewietrzyć stołówkę. Nikt pracujący dłużej na Zakładach nie wstrząsa jogurtów dodawanych do posiłków przed otworzeniem, ponieważ zdarza się, że na wierzchu jest pleśń. Wracając do wędlin - żeby dało się je zjeść, pracownicy zasypują je ogromną ilością różnego rodzaju przypraw lub zalewają obficie musztardą, keczupem czy innym sosem. Hitem jest szynka w kształcie żelazka, która z szynką nie ma nic wspólnego... Ponieważ żyjemy w katolickim kraju, piątek na Zakładach jest dniem postnym i w paczkach jest ryba. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to była ryba, a nie jak w ostatni piątek - sałatka rybna, w składzie której było 0% ryby, natomiast całkiem sporo mięsa oddzielanego mechanicznie od ości (przypomnę, że MOM jest głównym składnikiem najtańszych parówek). O posiłkach rozgrzewających serwowanych zimą można napisać książkę - zupa parówkowa, zupa "przekrój wędlin z całego tygodnia"... Zaskakujące są też fuzje smaków, które oferuje nam katering firmy SIAL, np. kiełbaski na grilla, które przed zjedzeniem należy ugrilować (ciekawe gdzie?) w połączeniu z jogurtem naturalnym mogą gwarantować niezapomniane doznania po powrocie z pracy do domu...
Nie wierzę, że nie da zamienić się posiłków profilaktycznych na karty lub coś innego, skoro w innych podmiotach Grupy Azoty udało się to zrobić. Pracownicy już nawet nie zgłaszają tych nieprawidłowości brygadzistom, bo nie wierzą, że da się coś w tym temacie zmienić. A jeżeli Związki Zawodowe ciągle słyszą, że "NIE DA SIĘ", to może na wzór naszych zakładowych sokołów zróbmy codzienną transmisję live z konsumpcji posiłków profilaktycznych przez osoby odpowiedzialne za ich wydawanie lub członków Zarządu? Myślę, że cieszyłaby się ona sporą popularnością, a sprawa posiłków zostałaby załatwiona w góra dwa tygodnie
Na podsumowanie swojej wypowiedzi napiszę jedno, ale wymowne zdanie - NAWET W SZPITALACH KARMIĄ LEPIEJ!