W poprzednim roku byłem właśnie na tym campie ToiToi i przyznam, że zorganizowane było to elegancko (nie licząc naprawdę wysokich cen). Oczywiście ludzie pieprzyli, że to nie prawdziwy Woodstock, że luksus blablabla. Cóż, wolałem bezstresowy prysznic rano i zero zmartwień o samochód niż wychodzenie do osranych tojtojów. ;]
W tym roku też się chyba z lubą wybiorę, ale tylko na Papa Roach (mam nadzieję, że zagrają kawałki z Infest bo obecnie zbyt emo są) bo na drugi dzień do roboty cza iść. ;]
A temat bardziej pasuje do działu o rozrywce.