"Organ kontrolny" z reguły tylko podpisuje i stawia pieczatkę, a całą resztą zajmują się oddelegowani pracownicy. Wystarczy więc lekko zafarbować fakturę za jakieś towary czy usługi i tak powstałą "nadwyżkę" przelać na własne konto - albo napisać zupełnie fikcyjną fakturę i położyć szefowi na biurko... Mieliśmy już prezydenta, który ułaskawił parę osób przez przypadek - bo nie czytał tego, co podpisuje - więc czego się spodziewać po dyrekcji SOSW?