Masz rację pisząc o zachodniej Europie. Tam jednak inaczej podchodzi się do samej władzy. Przede wszystkim partie polityczne mają program i dość jasne odwołania ideowe. Polskie partie posiadanie programu udają (pisaliśmy już o tym), a określenia podstaw ideowych boją się jak ognia. Na dobrą sprawę, po wyeliminowaniu postaw skrajnych, trudno powiedzieć czym różni się "prawicowy" PiS od również uważającej się za "prawicową" PO. A jaki jest fundament ideowy SLD tego nie wie nawet wróżka. Bo chyba nie marksizm-leninizm?
Obserwując wybory lokalne za zachodnią granicą, czyli tam, gdzie Ty "Speedbax" jesteś specjalistą, widzę konkretne lokalne programy, przygotowane również przez kandydatów reprezentujących partie polityczne. Niewielu polityków lokalnych znam osobiście, w Meklemburgii, w najbliższym nam Kreis Uecker-Randow: Volkera Böhninga, obecnego landrata oraz byłego landrata - Siegfrieda Wacka.
Pierwszy to dawna umiarkowana lewica (dziś bezpartyjny), drugi chadecja. Obaj dobrze rządzili, ale już przed wyborami wiadome było jak rozłożą akcenty. Najpierw potrzebny był Wack (dwie kadencje), bo chodziło o czuwanie nad przekształceniem DDR w RFN, czyli o pracę nad modelem państwa, potem, w dobie kryzysu gospodarczego i zapaści u Ossich, przydał się Böhning, akcentujący politykę społeczną, sprawy socjalne, walkę z bezrobociem itd. Co ciekawsze - różnice ideowe nie przeszkodziły obu panom ze sobą współpracować. Widoczne to było szczególnie podczas dramatycznej walki o utrzymanie jednostki Bundeswehry w Torgelow (od jej obecności zależy byt powiatu), a także podczas różnych działań szczegółowych, włącznie z walką o przejście Dobieszczyn-Hintersee. Mam stały kontakt z rzecznikiem prasowym starostwa w Pasewalk oraz z radą miejską w Ueckermünde. Niemal codziennie dostaję komunikaty, więc wiem, co się tam dzieje.
A u nas? W Szczecinie jeden Bartłomiej Sochański ma jakiś skończony, a jednocześnie realny program, zresztą to był najlepszy prezydent miasta po roku 1990. No i ma go w jakimś stopniu Piotr Krzystek, bo do wyborów idzie "z biegu", sprawując urząd. Pozostali obiecują gruszki na wierzbie, prześcigając się w populistycznych obietnicach, nierealnych do spełnienia.
W Policach żadna partia polityczna programu dla Polic nie wypracowała. A startują cztery: PiS, PO, SLD i PSL. Program mają tylko "Gryf XXI" i "Police XXI". Bo to są ugrupowania lokalne. Dlatego jak słyszę nawoływania warszawskich central partyjnych "Musimy wygrać te wybory!" - nóż się w kieszeni otwiera. A niby dlaczego "musicie"? Musicie, ale nie dla nas, dla siebie. Bo potrzebne są stanowiska, stołki i fotele. Tak samo jest w skali państwa, tylko wpływ nieudanego posła lub senatora na życie konkretnego obywatela jest mniejszy, niż skutek objęcia sitwą partyjną stanowisk samorządowych. Tego problemu by nie było, gdyby PO dotrzymała obietnic i w wyborach samorządowych, od góry do dołu stworzyła okręgi jednomandatowe. Oraz wprowadziła bezpośrednie wybory starostów. Tak miało być, niestety zwyciężył interes partyjny, mamy to, co mamy, czyli nic się nie zmieniło.