Nowoczesna - NiewiarygodnaPartia - a wcześniej stowarzyszenie - "Nowoczesna" próbuje prezentować się jako ugrupowanie profesjonalistów, osób wiarygodnych i otwartych na dialog ze społeczeństwem. Jednakże działania aktywistów "Nowoczesnej" stoją niejednokrotnie w sprzeczności z deklarowanymi przez nich wartościami."Nowoczesna" była i jest przeciwna programowi "Rodzina 500 plus", gdyż - jak twierdzi - doprowadzi on do ruiny finanse państwa. Pomimo tego przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru pobiera 500-złotowe wsparcie na swoje drugie dziecko. Uzasadniając swoje postępowanie Petru powiedział:
"Zgłosiłem się po 500 plus, mówiłem, że to zrobię - dla zasady. Wprowadziliśmy poprawkę, która została odrzucona, żeby osoby bardziej zamożne tego nie otrzymywały. (...) Powiedziałem, że będę brał i będę brał. Jeżeli są ulgi w komunikacji miejskiej dla dzieci, to wszyscy dostają, prawda?"
[1],
[2]Warto zastanowić się na jaką zasadę powołuje się Ryszard Petru w cytowanej wyżej wypowiedzi. Prawdopodobnie chodzi o dewizę: bierz ile się da, nie oglądając się na nic i na nikogo, jeżeli tylko masz taką możliwość. To jest ta sama norma, jaką część opinii publicznej przypisała nagranej na filmiku zamieszczonym na "YouTube" tak zwanej Chytrej Babie z Radomia, która kilka lat temu podczas miejskiej wigilii publicznej zgarnęła ze stołu trzy flaszki gazowanego napoju. Tyle tylko, że Chytra Baba z Radomia w przeciwieństwie do Pazernego Rycha Menedżera nie pełniła i nie pretendowała do żadnych funkcji publicznych, nie wygłaszała przed szerokim forum moralitetów o potrzebie oszczędzania i nie wyglądała na osobę z warstwy krezusów. Co więcej: Chytra Baba oddała jeden z napojów innej kobiecie.
[3]Z oświadczenia majątkowego Ryszarda Petru można dowiedzieć się, że w 2015 roku zarobił on imponującą kwotę 2 224 031,33 zł brutto, czyli jego przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 185 335,94 zł. Łatwo policzyć, że 500-złotowe wsparcie jakie Ryszard Petru pobiera na drugą córkę stanowi około 0,27% jego średniego miesięcznego zarobku.
[4]Na początku września 2016 roku "Nowoczesna" - w tym osobiście Ryszard Petru - poczęła żebrać wśród wyborców o 10-złotowe miesięczne datki na wsparcie działalności partii. "10 zł to w miarę niewielka kwota, równowartość średniej ceny kawy w restauracji" - przekonywał lider "Nowoczesnej" na swoim facebookowym profilu.
[5]Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w drugim kwartale 2016 roku wynosiło 4019,08 zł brutto. Zatem 10-złotowa "kawowa" jałmużna po którą wyciąga rękę "Nowoczesna" i Petru odpowiada w przybliżeniu 0,25% średniego miesięcznego zarobku.
[6]Z powyższego wynika, że 500 zł w relacji do wynagrodzenia Ryszarda Petru i 10 zł w relacji do wynagrodzenia osoby zarabiającej tak zwaną średnią krajową, to mniej więcej taki sam procent. Stąd nasuwa się wniosek, iż lider "Nowoczesnej" nie jest gotowy na takie poświęcenie materialne, jakiego oczekuje od innych. Można w związku z tym przypuszczać, że tych którzy zdecydowali się wpłacić pieniądze na konto "Nowoczesnej" Ryszard Petru uważa za frajerów.
Być może, ktoś uzna, że rezygnacja Petru z pobierania pieniędzy z "Rodziny 500 plus" miałaby znaczenie symboliczne, gdyż środki jakie dostaje są kroplą w morzu wydatków ponoszonych z finansów publicznych na ten program. Jednak symbole czynione przez polityków - zwłaszcza tych opozycyjnych - mają znaczenie, są bowiem świadectwem ich charakteru i intencji. Połaszczenie się przez krezusa Petru na 500 zł z programu, który uważa za szkodliwy dla równowagi budżetu państwa, też jest symbolem - symbolem pokazującym chciwość, obłudę i krótkowzroczność przewodniczącego "Nowoczesnej".
Poruszając kwestię symboli trudno nie wspomnieć o znaku rozpoznawczym Ryszarda Petru, jakim są wpadki przytrafiające mu się przy okazji wypowiedzi. Wszyscy popełniają błędy. Jednak paru potknięciom sternika "Nowoczesnej" warto poświęcić nieco uwagi.
"Rozpoczynamy święta. Po świętach jest, przypominam,
sześciu króli i kończy się pierwsze półrocze. Kiedy oni chcą to zrobić?" - powiedział pod koniec października 2015 roku Ryszard Petru o planowanej przez PiS likwidacji gimnazjów.
[7]3 maja 2015 Petru napisał na "Facebooku": "
Nasza Konstytucja ma już 225 lat. Druga na świecie, pierwsza w Europie.
Trzyma się świetnie, choć PiS uparł się by przeszła przymusowy lifting. Wierzę, że mimo przejściowych "niedogodności" będzie nas chronić przez kolejne stulecia. (...)."
[8]W listopadzie 2015 roku, komentując ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, szef "Nowoczesnej" stwierdził: "Ewidentnie to jest do sprawdzenia, czy prezydent Duda nie złamał konstytucji. Przypomnę, przed wojną był taki moment,
że Piłsudski po 35., zamach majowy, a potem to, co się działo do 39. było swego rodzaju nagięciem... zerwaniem tych szwów".
[9]Kto aspiruje do roli przywódcy danej społeczności, powinien się orientować w jej obyczajach, tradycji i historii. Jak widać z przytoczonych cytatów Ryszard Petru wykazuje istotne braki wiedzy z tych dziedzin.
W twórczości science-fiction występuje motyw humanoidów - istot człowiekopodobnych przysłanych na Ziemię w nieprzyjaznych zamiarach. Taki humanoid z pozoru nie różni się od prawdziwego człowieka. Jednak z czasem coraz bardziej uwidaczniają się jego obcość i szkodliwość poczynań. Numerów jakie wycina Ryszard Petru można by się spodziewać po jakimś wypełniającym w Polsce swoją misję polonoidzie. Warto zadać sobie pytanie: kto i po co mógłby takiego polonoida nasłać.
Wiceprzewodniczącą partii "Nowoczesna" i jej klubu parlamentarnego jest Katarzyna Lubnauer. Posłanka Lubnauer posiada stopień naukowy doktora matematyki. Matematycy to niejednokrotnie ludzie o szerokich uzdolnieniach, potrafiący wykorzystać umiejętność logicznego myślenia i wyobraźnię w obszarach na ogół mało kojarzonych z "królową nauk". Posłanka Lubnauer raczej nie należy do tej kategorii matematyków.
Aktywność Katarzyny Lubnauer napędza piorunująca mieszanka kłamstwa, bezczelności i głupoty. Oto przykład.
6 października 2016 roku Lubnauer udzielała wywiadu w radiu RMF FM. Prowadzący rozmowę Marcin Zaborski zapytał na początku dlaczego "Nowoczesna" odrzuciła w pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. "Może dlatego, że posłowie Nowoczesnej
nigdy nie składali tej obietnicy co Prawo i Sprawiedliwość, że każdy projekt obywatelski nie będą kierować do kosza, tylko będą kierować do komisji." - odparła Lubnauer (gramatyka oryginalna, wytłuszczenie moje).
Ta odpowiedź Lubnauer była kłamliwa, gdyż przed wyborami na portalu "Latarnik Wyborczy" "Nowoczesna" zgodziła się z poglądem iż należy zakazać odrzucania w pierwszym czytaniu projektów ustaw zgłoszonych przez obywateli do Sejmu. Podobne stanowisko przedstawiło 11 obecnych posłów "Nowoczesnej" na portalu "Mam prawo wiedzieć". Ponadto w programie "Nowoczesnej" można przeczytać: "Opinie obywateli będą uwzględniane w tworzeniu prawa. (...) Wprowadzimy rozbudowane mechanizmy obywatelskiego uczestnictwa.". Redaktor Zaborski nie omieszkał przypomnieć Lubnauer przytoczonych wyżej oświadczeń "Nowoczesnej".
[10],
[11]Tłumaczenie Lubnauer było nie tylko kłamliwe, ale również bezczelne i głupie, bowiem kłamstwo jakiego się dopuściła jest oczywiste i łatwe do udowodnienia.
Widać, że posłanka Lubnauer - podobnie jak inni parlamentarzyści "Nowoczesnej" - w grze o nazwie kariera polityczna weszła na poziom przerastający jej możliwości.
Postacią groteskową - nawet jak na standardy do jakich przyzwyczaja wyborców "Nowoczesna" - jest poseł Krzysztof Mieszkowski. Mieszkowski był latach 2006-2016 dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu. Zapewne każdy dyrektor teatru chce wystawiać na swojej scenie dzieła genialne. Mieszkowski poszedł w realizacji tych pragnień o jedną literę dalej. Tą literą jest litera "t", bowiem przedstawienie "Śmierć i dziewczyna" grane na deskach Teatru Polskiego od listopada 2015 roku jest nie tyle genialne co geni
talne.
Mieszkowski i reżyserka widowiska Ewelina Marciniak obwieszczali, że przedstawienie będzie zawierało sceny erotyczne z udziałem aktorów porno, nie chcieli jednak ujawnić żadnych szczegółów na ten temat. Normalny aktor i aktor porno tym różnią się od siebie, że ten pierwszy przedstawiając scenę erotyczną udaje że uprawia seks, a aktor porno po prostu kopuluje. Wobec tego podniosły się protesty wywołane podejrzeniami, że w sztuce, którą przygotowuje teatr Mieszkowskiego aktorzy pornograficzni będą spółkowali na oczach publiczności.
[12],
[13]Na premierze "Śmierci i dziewczyny" okazało się, że "aktorzy porno wystąpili co prawda w krótkiej scence, ale do penetracji nie doszło", jak skrzętnie odnotował w swojej recenzji Mirosław Kocur. Jeżeli aktorzy pornograficzni odgrywają scenę seksu w przedstawieniu wrocławskiego teatru tak samo jak normalni aktorzy, to po co w takim razie ówczesny dyrektor Mieszkowski ich angażował? Prawdopodobnie był to element kampanii promocyjnej prowadzonej przez obecnego posła "Nowoczesnej". Lecz taka promocja jest nieudolna i tandetna, bo jeżeli przedstawienie "Śmierć i dziewczyna" niesie jakieś głębsze przesłanie, to zostało ono skutecznie przesłonięte genitaliami czeskich aktorów porno.
[14]31 stycznia 2016 roku w programie telewizyjnym "Młodzież kontra" Mieszkowski został poproszony o wyrażenie swojej opinii na temat "artystycznej" instalacji hiszpańskiego performera Abla Azcony polegającej na ułożeniu słowa "pederastia" z 242 konsekrowanych Hostii, które Azcona wyłudzał udając, że chce przyjąć komunię i następnie po kryjomu wynosił z kościołów. Mieszkowski oznajmił: "Nie odbierałbym prawa artyście do takich manifestacji."
[15],
[16]Taką opinię przedstawił człowiek, który stroi się w piórka przeciwnika mowy nienawiści. A przecież Mieszkowski wie, że sztuka podobnie jak mowa jest środkiem komunikacji. Czy zbezczeszczenie jednej z największych świętości katolików nie komunikuje nienawiści wobec tej grupy religijnej?
Krzysztof Mieszkowski od wielu lat podaje w swoich oświadczeniach majątkowych, że nie posiada żadnych środków pieniężnych, przy czym jego roczne wynagrodzenie jako dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu wynosiło w 2012 roku ponad 106 tys. zł, a w latach 2013-2015 ponad 121 tys. zł.
[17],
[18]Trudno nie zadać pytania, czy człowiek, który zarabia ponad 100 tys. złotych rzeczywiście nie ma żadnych oszczędności. A jeżeli nie ma, to czy jest on na tyle poważny by powierzać mu mandat posła.
"Nowoczesna" opowiadała się przeciwko finansowaniu partii z budżetu państwa. Dlatego może budzić niesmak upór, z jakim to ugrupowanie odwołuje się od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) o zmniejszeniu mu państwowych subwencji. Powodem decyzji PKW jest błąd, który popełnili rzekomi eksperci z "Nowoczesnej" przelewając pieniądze z pożyczki na niewłaściwe konto.
[19] "Nowoczesna" odwołała się od decyzji PKW do Sądu Najwyższego, który w orzeczeniu z 22 września 2016 roku skargę partii Ryszarda Petru oddalił. "Nowoczesna" jest znana z admiracji polskiego sądownictwa. Pomimo tego, jej posłowie nie wykluczają zaskarżenia orzeczenia Sądu Najwyższego do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
[20],
[21],
[22]Należy zauważyć, że wspominane wcześniej 10-złotowe żebry kawowe "Nowoczesna" rozpoczęła właśnie wtedy, gdy zawisła nad nią groźba przykręcenia kroplówki z państwowym szmalem.
Jakie efekty przynosi proszalna akcja "Nowoczesnej"? W wyborach w 2015 roku głosowało na "Nowoczesną" niecałe 1,16 mln osób. Stąd można wnioskować, że "Nowoczesną" satysfakcjonowałaby sytuacja, kiedy udawałoby się jej wyciągać od wyborców mniej więcej 11,6 mln zł na miesiąc. Tyle bowiem otrzyma się mnożąc 10-złotowe miesięczne wsparcie o które dziaduje Petru et consortes przez liczbę wyborców "Nowoczesnej".
[23]Ryszard Petru zamieścił kawowy apel na swoim facebookowym profilu 6 września 2015 roku. 27 września 2016 roku "Wirtualna Polska" opublikowała informację, że po jego prośbie wpłacono na konto partii około 70 tys. zł. Jeżeli podobne tempo zbiórki utrzymuje się nadal, to "Nowoczesnej" udaje się zebrać od ludzi około 100 tys. zł na miesiąc. W takim wypadku miesięczna wysokość jałmużny przekazywanej "Nowoczesnej" wynosi niecałe 9 groszy w przeliczeniu na jednego wyborcę tej partii. Nie jest to równowartość kawy w restauracji, tylko około 3,6 metra bieżącego szarego papieru toaletowego (według cen "biedronkowych").
[24]Jeżeli wyborcy "Nowoczesnej", by ją wspierać, rzeczywiście odejmują sobie od czterech liter te klika metrów papieru miesięcznie, to znaczy, że przeceniają "Nowoczesną" i niedoceniają papieru toaletowego. Co bowiem należy uznać za bardziej dotkliwe? Czy brak w krytycznej sytuacji kawałka papieru do podtarcia? Czy brak na scenie politycznej "Nowoczesnej", która - w przeciwieństwie do papieru toaletowego - nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań wyborców?