gumastic napisał/a:
Poza tym dzik przy spotkaniu z człowiekiem, o ile nie jest wabiony jedzeniem to zawsze ucieka.
To się grubo mylisz!!!Wieczorem wychodząc z psem u mnie na Wróblewskiego pod lasem doszłam do boiska,na końcu boiska od strony zewnętrznej zobaczyłam dziki,więc przeszłam na drugą stronę,żeby im nie wchodzić w drogę i dobrze,bo gdy byłam już kawałek za płotem dzik wyczuł nasz zapach i zaczął szarżować na płot.Gwarantuję ci,że gdybym nie była z płotem na pewno by mnie zaatakował broniąc swojej rodziny i nie byłoby fajne.
tatankas zgodzę się z
gumastic. To co spotkało Ciebie, to podobnie jak cytowane powyżej artykuły, uważam za wytłumaczalny incydent. Niewykluczone, że trafiłaś na okres rui u lochy, albo czas odchowu pasiaków. Normalnie to mało kiedy odyniec chodzi z "rodziną". Grupę dzików tworzą często same lochy z młodymi już odchowanymi, ale nie samodzielnymi. Widok lochy z pasiakami + 2-3 inne dorosłe osobniki to często lochy strażniczki. One pilnują i chronią młode.
Po Tanowie dziki chodzą niemal jak psy. Pory dnia nie mają znaczenia i odległości od zabudowań. W niedzielę w południe widziałam dzika leżącego na skraju ul. Wojska Polskiego niedaleko piekarni. To prawdopodobnie dzik ochrzczony Wacek, który na stałe "mieszka" na końcu ul. Leśnej dosłownie 2 metry od jezdni. Jest dokarmiany więc trzyma się zabudowań :/
Spotykam dziki bardzo często. Kiedyś panicznie się ich bałam, ale wielokrotne spotkania w lesie i obserwacje ich zachowań trochę znieczuliły. Dziki to bardzo mądre zwierzęta i bez powodu nie atakują. Wolą zejść człowiekowi z drogi o ile nie są w sytuacji zagrożenia naprawdę.
Wspomnianego wyżej Wacka, jakiś czas temu, głaskały dzieciaki.
Mnie w ubiegłym roku spotkała potencjalnie groźna sytuacja, gdy jedna z moich suk pognała za pasiakami w krzaki, a sytuacja pokazuje mądrość dzika. Spacerowałam z sukami i przechodziłam obok dość gęstych krzaków. Psy przeszły, ja też, a tuż za mną przebiegła na drugą stronę locha i za nią stadko pasiaków. Locha musiała przeczekać, wiedzieć o naszej obecności - spokojnie przeczekała aż pójdziemy. Tyle, że ja rozmawiałam przez telefon (dziki mają kiepski wzrok, ale doskonały słuch i węch) i zrobiłam ruch jakbym zawracała. Suki w takiej sytuacji pilnują co robię i zrobiły w tył zwrot okrążając mnie i one pierwsze zobaczyły ruch, usłyszały szmer. Jedna z większym odruchem obronnym wystartowała, a nie słysząc natychmiast mojego sprzeciwu poszła za tym co ucieka. Kątem oka widziałam pasiaki i w sekundę wiedziałam za czym one biegną i jakie zagrożenie w krzakach czeka na psa! Suka wpadła w krzaki z jazgotem i z jeszcze większym z nich wypadła. Spodziewałam się gonitwy psa, na ostro! Dziki biegają niesamowicie szybko. Locha była zainteresowana wygonieniem psa z krzaków. Stanęła na skraju pomachała głową na boki i poszła z powrotem w gęstwinę. Suka wróciła do mnie, a ja nie ukrywam - stałam jak wryta, że nic się nie stało.
Co do szybkości...widziałam raz jak dzik goni psa husky. Dość sprawnego i zwinnego psa. Byłam zaskoczona, że dzik niemal psa dopędzał i jedynie nagłe psie zwroty uratowały mu życie, bo dzik się w końcu zmęczył.
Jeżdżąc po lesie na rowerze nie raz nie dwa wjeżdżałam dosłownie na dzika. Do tej pory nie zdarzyło mi się być zaatakowaną. Zmieniam kierunek, staram się nie wchodzić w drogę i zachowywać jakbym dzika nie widziała.