To zachowanie to faktycznie spore wykroczenie. Mam jednak pytanie z innej beczki - czy ktoś mi potrafi sensownie wytłumaczyć fenomen kierowców, którzy mając kilka minut spóźnienia, wloką się po ulicy 30km/h, ślimaczą się na przystankach, a gdy widzą zielone światło zwalniają niemal do zera, aby tylko się nie załapać. A potem w niedziele o 22 na pustej drodze dojeżdża się do Polic spóźnionym o ~5-7 minut. Oczywiście, jeżeli jest to ostatni kurs i kierowca jedzie do zajezdni, pędzi jak potłuczony, a na przystankach jest 5 minut przed czasem. Tyczy się to głównie naszej SPPK. Jakieś sugestie?