Kilka dni temu nasze władze uroczyście obchodziły radosny jubileusz 25-lecia odzyskania przez Polskę wolności.
Były piękne słowa, zacni goście i wspaniała oprawa. Jednak najlepiej o bagnie, w jakim się obecnie znajdujemy, świadczą ujawnione właśnie przez tygodnik „Wprost” kolejne taśmy prawdy PO.
O ile wcześniejsze skandale na szczytach władzy były sprytnie zamiatane pod dywan, najświeższą aferę będzie jednak niezwykle trudno czymkolwiek „przykryć” - nawet uwzględniając ogromną fachowość ministerstwa propagandy obecnego rządu.
Wielowątkowość rozmów, ich mafijny charakter, „deale”, które załatwiają miedzy sobą najważniejsze osoby w państwie, knajacki język, którym się posługują – to wszystko budzi obrzydzenie i jest tak kompromitujące, że wydaje się, iż powołanie komisji śledczej to zdecydowanie zbyt mało. Zresztą historia afery hazardowej sprzed 5 lat pokazuje jak łatwo obrady takiego gremium zamienić w zwykłą farsę. Wystarczy tylko odpowiednie skompletowanie członków komisji. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się postawienie winnych przed Trybunałem Stanu oraz delegalizacja Platformy Obywatelskiej.
Ujawniony obraz patologii obecnej w partii władzy wymaga natychmiastowego działania. Niestety nic takiego się nie dzieje. Donald Tusk, jak zwykle, weekend spędza w rodzinnym Sopocie. A jak wiedzą wtajemniczeni, „wkurza się”, gdy mu się przerywa leniuchowanie. Tymczasem państwo nie działa. Premier do sprawy odniesie się dopiero w poniedziałek. Jego jedyną, póki co, reakcją był wielce wyczerpujący komentarz umieszczony na twitterze: „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej”.
Według większości obserwatorów, sprawa jest raczej zatrważająca, ale osobie, która władzę sprawuje tylko w oparciu o sondażowe słupki, faktycznie może być „przykro”, że mleko się rozlało.
W dniu ujawnienia skandalu telefonów od dziennikarzy nie odbierali rzecznicy rządu i MSW oraz osoby z biura prasowego NBP. Jest to o tyle zaskakujące, że to ich psi obowiązek, za który są opłacani z naszych podatków. Najwyraźniej w gronach decyzyjnych cały czas trwa burza mózgów i wciąż nie wiadomo jak zdetonować tę bombę.
W każdym cywilizowanym państwie taka afera zakończyłaby się dymisją rządu. Jednak my nie jesteśmy cywilizowanym państwem. Nie jesteśmy nawet państwem. Jak szczerze stwierdził zarejestrowany na taśmie minister Sienkiewicz – „państwo polskie istnieje jedynie teoretycznie”. W tej sytuacji trudno oczekiwać działań wskazujących na posiadanie resztek honoru przez szefa rządu.
Przed wojną w takiej sytuacji kodeks Boziewicza zakładał tylko jedno rozwiązanie. Tyle, że ono dotyczyło elit. Prawdziwych elit.
https://www.facebook.com/pages/Antek-Muzykant-Komentuje/530073700378239?fref=ts