Proszę nie zapominajcie, że ta miła pani ciągle jedzie na deficycie...bo chce zachęcić klientów... mam nadzieję, że jeżeli podwyższy ceny o np 1 zł, to i tak będziecie tam zachodzili, bo ja tak.
Twoja sprawa. Ja pozwolę sobie tylko zauważyć, że pomysł "przyciągnę niskimi cenami, jak się przyzwyczają to podwyższę i zacznę wychodzić na swoje" jest mocno ryzykowny. Odzwyczają się (w dużej części) jeszcze szybciej niż się przyzwyczaili. A jeżeli pani ciągnie na deficycie z powodu cen, a nie z powodu tego, że niedawno zaczęła i jeszcze nie osiągnęła zakładanych obrotów, to czarno to widzę.
a co do deficytu to chyba nie jest tak źle bo pierożki i placki nie są jakoś super tanie. jak dobrze pamiętam placki ziemiaczane za 8 sztuk 6 zł to chyba nie jest aż taka obniżka- nie wiem, ile kosztują gdzie indziej. ale zrobienie 8 placków na pewno kosztuje dużo mniej.
Jasne, że mniej, ale lokal - wynajęcie kosztuje 1500zł, pomyśl teraz ile musisz sprzedać takich "drogich" placków.
Ale to nie jest mój problem. Ja nie mam obowiązku utrzymywać gastronomików. A jeżeli porcja placków rzeczywiście już kosztuje 6 zł (na początku wątku była po 4), to ja sobie je sam usmażę, jak będę miał na nie ochotę. To oczywiście moje prywatne kryterium cenowe, a nie ogólna prawidłowość.
to, że na chwilę obecną oferuje Pychotka tak wiele różnych potraw jest zrozumiałe, bada zapotrzebowanie
To jest akurat najmniej zrozumiałe. Zapotrzebowanie bada się przed otwarciem lokalu, coby nie inwestować w potrawy, które się nie przyjmą i nie marnować składników. Jeśli przypadkiem okaże się, że klienci będą jedli wszystko, ale w małych ilościach, to impreza się skończy razem z kasą na składniki.
Chłopie, zejdź na ziemię. To punkt małej gastronomii, a nie sieć barów polskokuchennych. Tu się robi rozeznanie metodą spaceru po okolicy i ewentualnie podpytywania sąsiadów oraz na lokalnym forum internetowym, a potem robi jakieś założenia i ewentualnie je później modyfikuje.
Jakie marnowanie składników? Jak klienci jedzą wszystko, ale w małych ilościach, to się przygotowuje małe ilości wszystkiego i już, z niewielkim marginesem na wzrost liczby klientów. A jak się dobrze pomyśli, to nic się nie marnuje - np. ugotowane ziemniaki, które nie poszły dziś, jutro będą składnikiem farszu do ruskich pierogów.