Opisana powyżej historia trzech chłopaków wyrolowanych przez nieuczciwego szefa trochę się mija z tematem wątku. Czy kryzys jest, czy go nie ma, podobne historie będą się zdarzać póki ludzie godzą się na pracę na czarno.
Z drugiej strony, koszty pracownicze to prawdziwa kula u nogi dla pracodawców. Szlag mnie trafia jak patrzę na swój kwitek z wypłatą i porównuje ile było brutto, a ile ostatecznie poszło na konto. Trzeba jednak pamietać, że do tego brutto pracodawca dokłada jeszcze dodatkowe kwoty na "swoją" część świadczeń socjalnych i zdrowotnych. Do tego dochodzą świadczenia za urlopy, za pierwsze 30 dni chorobowego. Nic więc dziwnego, że pracodawcy szukają oszczędniości uciekając od umów o pracę w stronę innych form regulowania relacji prcowniczych.
Z trzeciej strony, wkurzając się przy analizie swojego "kwitka" i zrzymając na różnicę pomiedzy brutto, a netto trzeba pamietać że za moment idzie się za darmo do lekarza(przynajmniej teoretycznie), posyła dzieci do szkoły, też za darmo, oczekuje utrzymania porządku i bezpieczeństwa od służb mundurowych itd...
Myślę, że te wysokie koszty pracy(jak na polskie warunki bo w wielu europoejskich krajach koszty te są jeszcze wyższe) byłoby łatwiej przełknąć, gdyby nie raziło w oczy marnotrawienie publicznych środków w wielu róznych instytucjach(ZUS, PUP-y i inne).
Pozdrawiam