Jako gość starawy, grzeszny, aliści - jak umiem - wierzący, zgadzam się z Wykidajłą. I to nie jedynie z racji poszanowania, czy wspólnego fachu. Ma rację i już. Nie wiem, może jestem człowiekiem zmęczonym, ale choć w domu chciałbym mieć spokój. Wyjątek - prawdziwy ksiądz po kolędzie.
Pewnie się oburzycie, ale ja już nie chcę, aby mnie ktoś naprawiał i poprawiał. Jest Pan Bóg, są księża, konfesjonały, świątynie. I jest wolna wola. Pan Bóg ją szanuje, więc niech szanują i ludzie.
Doceniam zaangażowanie neokatechumenatu, ale, Bracia Drodzy! Dajcie mi się samemu zbawić! To, co ludzie w Polsce umieją najlepiej to poprawiać innych.
Ja wiem, że ci ludzie robią to z potrzeby wypełniania powszechnego powołania. Że wiarę traktują serio. Że się narażają na afronty i przez to samo mają zasługę przed Panem Bogiem.
OK, ale dlaczego ja mam nie mieć spokoju i w imię tej samej wiary muszę się nad nimi pochylać? Nie chcę. I po prawdzie nie muszę. Kiedyś, w młodości, ćwiczyłem rozmowy ze świadkami Jehowy. Pismo św. znam na wyrywki, więc zagiąć mnie trudno. lecz w imię miłosierdzia przyjmowałem i rozmawiałem.
Zawsze kończyło się tak samo. Kiedy "Braciom" brakowało argumentów lub wiedzy - zajmowali dwie pozycje. Pierwsza to kołowrotek, powtarzanie wszystkiego od początku. Czyli przebiega to tak. Rozmawiasz, rozmawiasz, rozmawiasz - kolejne punkty sporne rozwiązane, wszystko ustalone. A nagle - taśma wraca i "apostołowie" zaczynają "nadawać" jakby rozmowy nie było. Od początku.
Drugi wariant - po dłuższej rozmowie, "Świadkowie" wstają, wychodzą i żegnają się stwierdzeniem: "Pan nie chce słuchać słów Bożych". Powtarzam, byłem młody, gorliwy. Dziś, jako stary awanturnik - spuszczę impertynentów ze schodów.
Neokatechumenat to jednak coś innego. Bo wiara prawdziwa. Ale nie widzę misji, choćby tej "kanonicznej", od arcybiskupa. Ksiądz ją ma z natury, przez święcenia. Z księdzem nie będę wojował, wysłucham, co nie znaczy, że zawsze się zgodzę. Ale ksiądz to ksiądz, osoba duchowna, konsekrowana. Sakrament. Należy się szacunek.
A gorliwi świeccy? No tak, jest "Kapłaństwo powszechne", lecz w Polsce mało w modzie.
Sumując: choć to nie moja parafia ks. W. Gasztkowskiego zawsze przyjmę, ugoszczę i wysłucham. A świeckich, chwalebnie gorliwych?
Bracia i Siostry! czy mógłbym ich nie widzieć?