Do Zafriny.
Może karaoke urzędników to była dla Ciebie żenada, a jak twierdzisz paru z nich zrobiło z siebie głupków, ale przynajmniej coś zrobili w słusznej sprawie, tzn. starali się zatrzymać na widowni publiczność, by ta uczestniczyła w licytacjach.
Mój post ma wydźwięk pozytywny, być może źle zrozumiany. Wielu z uczestników to moi znajomi :rotfl: Motyw w tym wypadku, owszem, ma znaczenie, ale wciąż uważam, że kilkoro z nich ma o sobie zbyt wysokie mniemanie
)
Nie sądzę by dla tych osób był to sposób wyżycia się, czy też jak stwierdziłaś wyładowania energii/emocji, może trudno Ci to pojąć, ale nie temu miały służyć ich występy. To nie są zawodowi piosenkarze ani aktorzy, a ideą karaoke jest właśnie śpiewanie w wykonaniu amatorów. Ma być wesoło i z pomysłem. Skąd wiesz, ile Ci ludzie włożyli pracy w przygotowanie tych występów, same przebrania były tematyczne i kolorowe. Mnie się podobało, bo o to w tym wszystkim chodziło. Szacunek dla występujących! By wyjść na scenę też trzeba mieć odwagę.
Podejrzewam, że jesteś jedną z występujących osób lub jedną z z przyjaciół/rodziną. Zaskoczę Cię, ale mi też się podobało... może nie wszystko, ale jednak. Cenię to, ile wysiłku włożyła w to każda z tych osób, ale występowanie na scenie przed widownią to jest pewnego rodzaju wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Nie zatrzymasz widza na widowni skrzecząc jak żaba, a raczej wprawisz w zakłopotanie.
Jak chcesz profesjonalnych występów to idź na koncert
Chodzę na koncerty, festiwale, kabarety, seanse filmowe itp. ..... myślę, że to nie ma nic do rzeczy.
(...) a tymczasem może pochwalisz się wszystkim, czym Ty się zasłużyłaś dla WOŚP? Czy tylko tą krytyką
Jak każdy wrzuciłam do puszki "parę groszy"
) Jako uczennica szkoły podstawowej brałam udział w zbieraniu datków, byłam wolontariuszem w każdym tego słowa znaczeniu. Razem z koleżanką w przemokniętych butach i z poodmrażanymi nogami zbierałam pieniądze do puszek aż do późnego wieczora. Wtedy czuło się ludzką wrażliwość i empatię.... Ludzie uśmiechali się i wrzucali do puszki chociaż kilka groszy. Nawet samochody zatrzymywały się na środku ulicy, by wrzucić co nie co nam - wolontariuszom. Teraz nie widać "Orkiestry" na ulicach i nie ma już tego klimatu. Nie zarzucaj mi, że za mało robię. Teraz jestem matką i uczę dziecko wrażliwości na krzywdę bliźniego i do tej pory muszę chuchać i dmuchać na odmrożone podczas pewnego finału orkiestry ręce.