Chciałabym poruszyć przykry temat. Otóż moja mama, udała się dziś (ze skierowaniem) do w/w doktora z prośbą, czy dałby rady przyjąć ją bez rejestracji. Po wcześniejszym wywiadzie otrzymała informację, że wizyta po rejestracji może odbyć się w czerwcu(!). Nadmienię, że mama ma problemy z nerkami od dawna, a po konsultacji z lekarzem rodzinnym i badaniu USG wynika, że są to dość duże kamienie w przewodach moczowych, któe wymagają natychmiastowej konsultacji ze specjalistą. Poinformowała o tym pana doktora o o tym fakcie, jak również o tym, że od paru tygodni zażywa silne leki przeciwbólowe związane z w/w dolegliwościami i potrzebuje pilnej konsultacji w tej sprawie. Z relacji mojej mamy wynikało, że doktor obrażonym tonem, wręcz krzykiem oznajmił " ... to niech pani sobie jedzie do Medicusa do Szczecina, tam lekarze czekają na takich jak pani z otwartymi ramionami, a wizyta kosztuje tylko 70 zł!" Po krótkiej wymianie zdań pt. "jestem osobą ubezpieczoną, należy mi się fachowa opieka medyczna, w ramach płaconych składek, ..." itd. doktorek po raz kolejny opryskliwym tonem wysłał ją do prywatnej poradni.
Nie chodzi mi w tym temacie o wizytę bez kolejki, że nie została przyjęta, tylko o fakt traktowania pacjenta z poważną dolegliwością! Sprawę tę pchnę dalej, nie pozwolę na to, żeby jakiś burak z dr przed nazwiskiem traktował tak pacjentów!