,,Mitoman i oszust nabrał tysiące ludzi tanie loty i drogie inwestycje w złoto. Wytrwale trenował przez lata przy zastanawiającej pobłażliwości polskiego wymiaru sprawiedliwości. Przywłaszczał cudzą kasę, kreował kredytowe słupy i kolekcjonował kolejne wyroki w zawieszeniu. Taki talent nie mógł się zmarnować. W końcu ktoś go dostrzegł i docenił, zaprzęgając do wielkiego wałka w roli słupa firmującego pralnię gorącej kasy na koszt naiwnych "inwestorów" w złote certyfikaty o rzeczywistej wartości papieru toaletowego. Pralnia forsy musiała być kosztowna, żeby ukryć przepływ wielkich kwot niewiadomego pochodzenia, więc zafundowała sobie maszynkę do generowania monstrualnych strat w postaci taniego latania. I hulało wszystko wszystko przez jakiś czas, dopóki wszystkie pieniądze przeznaczone na złoto nie wyparowały, a kontrahenci tanich linii i banki nie zablokowały wszystkich programów pralniczych. Teraz pozostał w Bursztynowym Eldorado już tylko jeden skarb - złotousty prezes Plichta. I to w zasadzie jest jedyny związek ze złotem, jaki ma ten bałagan"
wypowiedź z forum Gazety Wyborczej.
Nic dodać, nic ująć. Najbardziej interesujące jest kto słupa wykreował, kto wyprał kasę i przejął pieniądze z lokat i kto umożliwił mu wieloletnie funkcjonowanie zapewniając ,,parasol ochronny".
pozdrawiam sekator